Spacerkiem po starym Bytkowie
Z kolekcji Mariana Jadwiszczoka
„ Spacerkiem po starym Bytkowie „
Bytków dla wielu osób z poza Siemianowic w większości kojarzy się z Telewizją na Bytkowie, a dla wielu mieszkańców naszego miasta zapewne z Osiedlem Młodych, Chemik, Węzłowiec, Laskiem Bytkowskim , czy kościołem Świętego Ducha.
Patrząc jednak na historię z początku XX wieku to do Byttkowa przynależał jeszcze Wełnowiec z ciągnącym się Laskiem Bytkowskim, aż do Kolonii Ignatzdorf . Od 1924 roku stał się już niezależną już Gminą Bytków bez Wełnowca z Urzędem Gminy mieszczącym się przy ulicy Niepodległości na wysokości obecnego numeru 20-24. Po 15-tu latach samodzielności 01.stycznia.1939 roku Bytków połączył się z pobliską Gminą Michałkowice, gdzie Urząd Gminy mieścił się przy ulicy Krakowskiej 1,a którego kamienica istnieje do dzisiaj jako budynek mieszkalny. Dla rodowitych bytkowian ” Żuranów „Bytków to wiele wspaniałych wspomnień ,szczególnie tych miejsc, których dzisiaj już nie ma i nie będzie. Tych miejsc jest sporo i zaczynając od strony północnej, gdzie na granicy z Michałkowicami, a jest ona na wysokości obecnej ulicy Traugutta , to niedaleko tego miejsca przez jezdnię przebiegała kolej wąskotorowa, a obecnie przejeżdżałaby przez środek nowego ronda, a ciągła się z Tarnowskich Gór przez Bytom, Chorzów, Siemianowice do Katowic. Koleją przewożono różne towary przemysłowe, a szczególnie węgiel. Do momentu likwidacji kolei wąskotorowej w Siemianowicach w okresie letnim funkcjonowała na trasie Tarnowskie Góry –Siemianowice (Richter) kolejowa trasa turystyczna, która z problemami, ale jeszcze funkcjonuje oprócz dojazdu do naszego miasta. Jak już wspomniałem przez jezdnię przebiegały wąskie tory kolejowe o przed nimi oczywiście zainstalowane były szlabany i ustawiona była budka dróżnika z prawej strony idąc od strony Michałkowic.
Dalej po tej stronie
przed numerem kamienicy 8 stała wysoka kapliczka. Natomiast za budynkami numer 19-20 w małym lasku, bo tak go nazywano było płytkie wyrobisko po piaskowni, gdzie później utworzył się zbiornik wodny w którym dzieci latem mogły się kąpać, a zimą bezpiecznie bawić się na tafli lodowej. W pobliżu znajdował się też Szyb Górniczy. Idąc dalej ulicą
Oświęcimską w latach 60-70-tych przed szerokimi torami kolejowymi, które istnieją do dzisiaj stał z prawej strony kiosk ruchu kojarzący się wszystkim z tym miejscem .Przy torach kolejowych w okresie międzywojennym funkcjonowała harcówka ZHP z ciekawymi elementami harcerskimi widocznymi na ścianie frontowej. Natomiast po lewej stronie za obecną budką dróżnika jeszcze w latach
50-tych XX wieku funkcjonował pasażerski dworzec kolejowy. Był mały, skromny, ale mieścił się na Bytkowie i to najważniejsze, że można było z niego wyruszać w Polskę. Rodzice moi często korzystali z tego dworca udając się na Dąbrówkę Małą, do Chorzowa, czy Bytomia. Jeszcze mała ciekawostka, otóż trochę wcześniej pod jezdnią na wysokości numeru 13, gdzie był najniższy punkt tego terenu przebiegał przepust odprowadzający wodę deszczową z pól Bytkowskich i nadmiar wody ze stawu „Glodkowego” z okolicy obecnych ogródków działkowych przy ulicy Watoły, gdzie przepustem oraz rowem wzdłuż szerokich torów woda przedostawała się w najniższy punkt terenu jaki był przy obecnym Kotłomontażu i tam przez kolejny przepust w nasypie kolejowym woda przedostawała się przepustem pod jezdnią w ulicy Michałkowickiej w kierunku pól za Nowym Światem. Potem ciek wodny dalej przechodził na teren obecnej Rzęsy, stawu Remiza, aż w kierunku „ Zollamtu” przejścia granicznego i do rzeki Brynica. Wracając do przejazdu kolejowego i idąc dalej do góry od szlabanów to ulica Bytkowska
ze swą zabudową prawie, że się nie zmieniła od przeszło 100 lat. Sklepiki na Bytkowskiej są prawie w tym samym miejscu , jedynie co innego proponują klientom. Za budynkami od strony wschodniej, gdzie teraz jest między innymi ulica Waloszka rozciągały się ogródki i szerokie łąki nazywane ” kozie łąki „, na których pasły się przeważnie kozy od mieszkańców pobliskich zabudowań. Najbardziej charakterystycznym miejscem w ulicy Bytkowskiej i nawet Bytkowa była kamienica na rogu ulic Bytkowskiej-Watoły rodziny
Brysiów z restauracją w budynku jak i pięknym zewnętrznym ogrodem. Taka ciekawostka jaką opowiadał mi Karol Bryś, a mianowicie, że pierwszym mieszkańcem Bytkowa, który na własny koszt doprowadził z Katowic do swojego domu telefon był jego dziadek . Obecne skrzyżowanie ulic Bytkowska-Watoły jest czterowylotowe, a na początku ubiegłego wieku było jeszcze trzywylotowe bez ulicy Westerplatte, która była tylko ścieżką szutrową
i na jej wlocie z prawej strony na miejscu
obecnego parkingu i wieżowca o numerze 5b-5a był niewielki staw. Później wokół tego miejsca powstała siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej, a za nią w kierunku obecnej Al. Młodych powstał Dwór należący do Von Klocha, a po II wojnie światowej Państwowe Gospodarstwo Rolne ,w którym hodowano głównie świnie . Mała ciekawostka jaką opowiadał mi kolega Józef Wąsik urodzony na Bytkowie, a mianowicie jak gdzieś powstał pożar to jeden ze strażaków piechotą lub na jakimś pojeździe konnym przemieszczał się po głównych ulicach i trąbił na trąbce informując o powstałym pożarze. Idąc dalej ulicą Niepodległości mijając
Ochotniczą Straż Pożarną po lewej stronie był skwer z kapliczką
„Świętego Jana Nepomucena” później nieco dalej przesuniętą, a skwer po 1945 roku nazwano Placem Skrzeka i Wójcika z Pomnikiem upamiętniającym tragiczną śmierć w tym miejscu Józefa Skrzeka i Pawła Wójcika . W latach 40-50-tych XX wieku w tym miejscu odbywały się gminne uroczystości państwowe .Idąc dalej ulicą Niepodległości po lewej stronie na wysokości obecnego numeru 7a-7b było gospodarstwo p. Mrozka. Po prawej stronie ulicy była jedyna Apteka, szewc, piekarnia i sklep Chemiczny oraz kiosk „Ruchu”, a nieco dalej przed obecnym
numerem 24 mieścił się Urząd Gminy Bytków. Jeszcze dalej do góry za budynkiem Urzędu Gminy po tej stronie była słynna nieistniejąca już restauracja
„Michał” nazywana „Kaban”, a właścicielem jej był p. Dzierżon. Wokół tej restauracji pozostała jedynie kamienica o numerze 34 , gdzie na rogu mieścił się sklep nazywany „cukierenka” z napojami chłodzącymi, alkoholem i ze słodyczami, a trochę dalej jedyny salon fryzjerski i mleczarnia. Wyburzono też po tej stronie parę budynków w ulicy Górnej i Dolnej. Naprzeciw „Kabana” w miejscu pomiędzy obecnymi pawilonami
handlowymi, a obecną szkołą w ulicy Mikołaja równolegle do ulicy Niepodległości jeden za drugim stały cztery dwupiętrowe familoki nazywane „hungerhaus”, czy krócej ” hungry ” . W pierwszym mieszkali od początku pracownicy dozoru z kopalni i oni mieli ubikacje już w budynku. W trzech pozostałych familokach mieszkali bytkowianie z różnych zawodów pracujących też na kopalni . Budynki te posiadały ubikacje na podwórzu obok chlewików nieodłącznego wizerunku śląskich miast tamtego okresu. Jak opowiadał mi kolego Henryk Lampka, który wychował się w tych familokach atmosfera panująca tam wśród mieszkańców była wyśmienita. Wszyscy znali się dobrze i potrafili ze sobą po prostu zwyczajnie rozmawiać. I taka mała ciekawostka jaką przeżył ojciec p. Henryka, a mianowicie, gdy przyszła ofensywa wojsk radzieckich, a było to zimą w styczniu 1945 roku wieczorem nadleciały samoloty zrzucając bomby wokół budynków. Kilka wybuchło, ale były też niewybuchy. Ojciec p. Henryka z kolegą wychodząc później na plac i idąc ścieżką pomiędzy familokami, a stodołami z Dworu zauważył ślad na śniegu, kopnął w to myśląc, że to rura. Po chwili napotkali żołnierza niemieckiego, który informował o leżących gdzieniegdzie niewybuchach wyglądających jak zwykłe rury . Wtedy ojciec p. Heńka poinformował żołnierza, że kopnął w coś takiego wskazując mu to miejsce. Oczywiście żołnierz poinformował ich, że mieli szczęście i żeby tego na przyszłość nie robili, a niewybuchy zostały później zdetonowane. Jeszcze jeden epizod jaki miał miejsce prawie w tym samym miejscu, a było to w czasie wycofywania się wojsk niemieckiej. W pewnym momencie od wschodu nadleciały samoloty radzieckie dokonując ostrzału terenu i miedzy innymi przyległego Dworu i tam właśnie trafili w konie zabijając je. Zabite konie zostały wyciągnięte za teren Dworu na pola i ludzie z całej okolicy przychodzili po mięso rozbierając konie na części. Był to przykry widok, ale ludzie nie mając co jeść decydowali się na to. Mimo bliskości Dworu, a potem PGR-u mieszkało się nam tam dobrze wspomina
kolega Henryk. PGR był właśnie z lewej strony familoków w miejscu obecnej szkoły , natomiast równolegle za familokami wzdłuż ulicy Mikołaja w kierunku obecnej Al. Młodych były jeszcze trzy kamienice i tak p. Mazurka, p. Osadnika
oraz p. Ścierskiego, a za nimi ciągły się już pola . Trochę dalej na miejscu obecnej siedziby Siemianowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej znajdowały się nieużytki , hałdy, wysypiska i „doły końskie” do których z kopalni Richter wywożono różne odpady. Dalej w kierunku obecnej ulicy Kopalnianej kopalnia utworzyła składowisko węgla, miału i punkt załadunku na wagony kolei
wąskotorowej. W kierunku ulicy Kapicy na nieużytkach kopalnia Richter wybudowała osadniki miału węglowego, gdzie na szczęście są teraz dyskonty handlowe. Wracając do ulicy Niepodległości , która przez długie lata nazywała się Róży Luksemburg została pozbawiona wielu starych kamienic i tak budynki wzdłuż ulicy Niepodległości od ulicy Mikołaja włącznie z familokami hungerhaus, aż do ronda,
w których to kamienicach funkcjonował między innymi sklep mięsny p. Krawca, spożywczy p. Lomota i p. Sierskiego .Po drugiej stronie od obecnego numeru Niepodległości 34, aż do ulicy Chorzowskiej wyburzono
wszystkie kamienice , a mieścił się w jednej z nich słynny sklep p. Piotrowskiego z artykułami spożywczymi i piekarnia. Przy obecnym rondzie na rogu stał i stoi do dzisiaj przydrożny Krzyż Święty z ładnymi bukietami kwiatów ozdabianymi to miejsce na co dzień, a z boku za nim w miejscu funkcjonującej obecnie myjni wybudowany był na początku II Wojny Światowej przez żołnierzy niemieckich schron przeciwlotniczy o długości gdzieś ok. 20 metrów ,który rozebrany został 2015 roku . Wracając dalej do zabudowy w ulicy Niepodległości od obecnego ronda,
aż do Szkoły nr 1 prawie, że się nic nie zmieniło za wyjątkiem wyburzonego jednego
domku z prawej strony na rogu ulicy przy numerze 58a. Po lewej stronie na szczęście stał i stoi do dzisiaj zabytkowy obiekt jakim jest Siemianowickie Centrum Kultury , który w latach minionych jeszcze przed I wojną Światową należał do prywatnej osoby p. Marty Boese, po jej zakończeniu przejęli ją Geislerowie i następnie p. Brzoska, gdzie na terenie obiektu mieściła się restauracja z salą taneczną oraz dobrą sceną jak na tamte czasy. Na tej scenie występował między innymi Chór Mieszany „ Kasyno” z Siemianowic, Chór Męski „ Chopin „ z Bytkowa oraz aktorzy amatorzy z organizacji społecznych i katolickich z Bytkowa . Później obiektem kultury opiekowała się firma Kotłomontaż od której przyjęła się do dzisiaj nazwa „Kociołek”, aż w końcu obiekt kultury przejął Urząd Miasta i ma się do dzisiaj bardzo dobrze. Z tyły obiektu mieściła się kiedyś czasowo siedziba OSP, a dalej za nią w kierunku Al. Młodych rozciągały się już pola wraz z ogródkami, gdzie funkcjonowała tam szeroka polna ścieżka, którą przemieszczali się bytkowianie z miejsca od obecnych sklepików za SCK, aż do ulicy Mikołaja i PGR-u. Była jeszcze druga szeroka
ścieżka prowadząca poniżej SCK od ulicy Niepodległości 41, aż do Al. Młodych i dalej w kierunku do kopalni Richter oraz do Siemianowic. Tą ścieżką przemieszczało się sporo osób i jako ciekawostka, którą opowiedział mi p.Henryk Lampka , jego ojciec i dziadek wracając z pracy z kopalni Richter do domu, a było to w miejscu obecnego Osiedla Młodych , a że był to okres II Wojny Światowej przeżył tam mrożącą krew w żyłach sytuację. W pewnym momencie nadleciał od wschodu w ich kierunku samolot radziecki i obniżając lot nad nimi zaczął strzelać . Ojciec i dziadek padli na ziemie myśląc, że jest to już koniec. Strzelec jednak nie miał już na koniec naboi i zrzucił na nich tylko duży kawałek taśmy po nabojach. Ojciec myśląc, że to bomba leżał z dziadkiem przez chwilę, a że nic nie wybuchło poszli to zobaczyć i od razu spokojnie odetchnęli krocząc szczęśliwie do domu . Wracając do poprzedniego opisu to najwięcej zmian nastąpiło w ulicy Zgrzebnioka, o której mało kto wie, że kiedyś jej trasa przebiegała od ulicy Niepodległości z wlotem od strony Siemianowickiego Centrum Kultury, a z zabudowań na całej jej odcinku pozostały tylko
trzy budynki o numerze 1, 2 i 4. Ulica ta była jedną z ważniejszych ulic na Bytkowie i jak mówił mi kolega Antoni Korc najważniejsza bo oczywiście urodził się tam w wychował. „Alfrydka”, bo tak ją nazywano była ulicą ślepą i ciągła się, aż za obecny żłobek,
a właściwie miała jedno, ale szutrowe połączenie z ul. Katowicką „ Katowicerą”, obecnie Wróblewskiego. Ścieżka nazywana była „gorolowo droga” dlatego, że na niej często pojawiali się obce osoby sprzedające różne rzeczy z wózków, furmanek i nie tylko, a wlot na nią był na wysokości
budynku numer 43 i wychodził mniej więcej jak teraz przy numerze 61 na ulicę Wróblewskiego. Ulica Zgrzebnioka patrząc od strony SCK miała z prawej strony 21 budynków, posiadłości oraz 13 budynków z lewej strony i jak wszyscy mówili na naszej Alfrydce wszystko można było kupić i tak było. Był tam najlepszy żur od p. Korbliny, był tam sklep z świeżymi wędzonymi szprotami, śledziami i innymi rybami. Pod numerem 13 był sklep z artykułami spożywczymi, chemicznymi i rolniczymi. Na tej ulicy był krawiec męski, szewc p. Foul, ogrodnictwo p. Józefa Lisińskiego , u którego można było się zaopatrzyć od kwiatów po różnorodne warzywa.
Pod numerem 1 była kuźnia i dwóch pobliskich gospodarzy p. Kwiczała z pod numeru 4 i p. Skrzypiec z numeru 8 mieli blisko do podkuwania swych koni. Pod numerem 13 mieścił się skup butelek i opakowań szklanych p. Krawiec. Nie można też pominąć osób znanych nie tylko na Bytkowie, a mieszkających na tej ulicy, a mianowicie Ks. Piotr Brząkalik z pod numeru 5 obecny proboszcz kościoła parafii w Szopienicach. Teodor Wieczorek z pod numeru 38 ( miejsce obecnego żłobka), piłkarz AKS Chorzów, a później trener wielu klubów piłkarskich oraz braci Romana i Alojzego Guzy z pod numeru 24 znanych piłkarzy w Siemianowicach wywodzących się z klubu KS Bytków . Do dzisiaj jest śmieszna sytuacja, że ulica Zgrzebnioka składa się z dwóch części rozdzielona nową zabudową Osiedla Chemik z
nazwą innych ulic. Wracając do ulicy Niepodległości to ulica ta też składa się z dwóch
części jedna do wysokości Szkoły Podstawowej nr 1 i dalej od numeru 57 do połączenia się z nowym odcinkiem ulicy Zgrzebnioka. W miejscu szkoły i patrząc w dół, aż do wysokości osiedla Korfantego rozciągały się pola i łąki. Idąc dalej ulicą Niepodległości z lewej strony za szkołą ,
a poniżej obecnego Domu Kultury i bloku nr 61 znajdował się Mały Lasek Bytkowski , a zaraz za nim funkcjonowało dosyć długo boisko piłkarskie KS Bytków,
na którym grało wiele drużyn piłkarskich. W stronę południową był i jest do dzisiaj Lasek Bytkowski na którego terenie znajdowały się dwa stawy. Jeden długi i wąski na dolnym odcinku zaraz przy budynku 17 przy ulicy Korfantego oraz drugi wysoko przed obiektem TVP 3 w miejscu obecnych ogródków działkowych „Chemik”. U góry w Lasku Bytkowskim powstała w 1786 roku pierwsza kopalnia o nazwie „Leśna” (Waldgrube) Von Klocha czynna tylko kilka miesięcy, później kolejna jeszcze kopalnia „Karolina”. Taka ciekawostka: w latach 60-tych zaplanowana została przez władze „centralne” droga wojewódzka , która miała przebiegać od obecnej ulicy Telewizyjnej na wysokości ogródków działkowych na dół w kierunku boiska, dalej w kierunku ulicy Westerplatte estakadą nad torami kolejowymi , przez Nowy Świat, aż do połączenia się z drogą międzynarodową E-22, obecnie DK94. Dlatego w tamtych latach miasto nie mogło po tym śladzie planować żadnych inwestycji. To samo dotyczyło właścicieli ogródków i innych nieruchomości , gdzie wszystko było zablokowane. Z kolei za omawianym wcześniej boiskiem w kierunku Laurahutte rozciągały się pola,
oraz ogródki działkowe ciągnące się prawie do samego nasypu kolei wąskotorowej, gdzie ogródek mieli moi dziadkowie. Część ogródków w czasie II Wojny
Światowej została zajęta przez Niemiecki Obóz Jeniecki . Później na tym terenie mieściła się siedziba Służba Polsce i OHP. W górę ulicy Kapicy wybudowano znaną Spółdzielnię Inwalidów i Spółdzielnię Krawiecką, gdzie obecnie funkcjonują tam różne
siemianowickie firmy. Wokół tego obszaru powstało piękne Osiedle Wróbla i Korfantego.
Opisuję to miejsce, gdyż granica Bytkowa jest gdzieś na wysokości Galerii Siemianowice. Na najwyższym punkcie Bytkowa od 1957 roku funkcjonowała TVP Katowice z potężną
wieżą telewizyjną widoczną z ościennych miast Śląska, którą rozebrano w 1981 roku i na nowo zamontowano w Mysłowicach-Brzęczkowicach . Niektórzy mówią, że wieża została sprzedana do Czechosłowacji, a w Mysłowicach stoi inna. Drugim rozpoznawalnym miejscem Bytkowa był nieistniejący już zbiornik wodny GPW-u „Waserturn” niestety
ordynarnie zdewastowany i w 2017 roku rozebrany. Na tej samej wysokości , ale po drugiej stronie ulicy Wróblewskiego, przy numerze 73 postawiona była wysoka drewniana wieża obserwacyjna triangulacyjna
rozebrana na początku lat 60-tych w momencie przystąpienia do budowy Osiedla Chemik. Natomiast poniżej zbiornika wodnego w miejscu ulicy Grunwaldzkiej i Osiedla Węzłowiec postawionych zostało około 200 domków
mieszkalnych drewnianych zwanych Fińskimi Domkami, które ciągły się, aż do granic z Chorzowem, a patrząc w dół, aż do wysokości obecnego dyskontu LiDL i ulicy Chorzowskiej. „ Finy” bo tak to miejsce potocznie nazywano miało swoje ulice zaczynając od góry zaraz za GPW w miejscu obecnej ulicy Grunwaldzkiej była ulica Findera, poniżej 100 m na wysokości sklepów był wlot w ulicę 22 Lipca, z kioskiem „Totolotka” na samym rogu. Dalej poniżej 100 m na wysokości obecnego PKO był wlot poprzedniej ulicy Grunwaldzkiej. Następną z wlotem od ulicy Wróblewskiego była ulica Reymonta i dokładnie przechodziła po śladzie ulicy Jagiełły przy obecnym Lidlu. Ulica Nowotki to krótka uliczka na samym dole w miejscu obecnego parkingu przy markecie . Ostatnią ulicą była w środku ulica Ogińskiego przecinająca poprzednio wymienione ulice, po której w okresie zimowym po opadach śniegu sporo dzieci zjeżdżało na sankach i na byle czym. Patrząc z góry to „Finy” wyglądały jak trójkątny kawałek pizzy, drogi łączyły się z jednej strony z ulicą Wróblewskiego i z drugiej
strony z ulicą Chorzowską. Jedyną budowlą jaka pozostała po „Finach „ to sklep spożywczy przy obecnej ulicy Grunawldzkiej i Przedszkole, które kiedyś było nieco mniejsze. Za przedszkolem była duża łąka na której wybudowano osiedlowe boisko . Domki Fińskie na Bytkowie, jak i w innych miastach na terenie Polski powstały pod koniec lat 40-tych XX wieku i jak mi przekazał kolega Mirosław Domin wychowany właśnie na Finach jego babcia wprowadziła się do budynku w 1948 roku. Wyburzone zostały wszystkie pod koniec lat 70-tych XX wieku, oprócz jednego, a mianowicie przy ulicy Reymonta 13 w którym mieszkał kolega Mirek Domin z rodzicami .Rodzina Państwa Domin jako ostatnia opuszczała Fiński domek w 1981 roku, gdzie już trwała budowa osiedla Węzłowiec, a koparki wręcz okopywały budynek. Odmawiała przez długi czas wyprowadzenia się, bo nie chciała się przeprowadzić do innego miasta, czy innej dzielnicy, tylko na Bytków. Tak też się stało i zamieszkali na ukochanym Bytkowie otrzymując kluczyki do nowego mieszkania. Część domków typu Fińskiego wybudowano też u nas wzdłuż ulicy Westerplatte. Domki przywożono z Finlandii za sprzedaż węgla i koksu. Pomysłodawcą transakcji wiązanej z Finlandią był Jan Mitręga, minister górnictwa i energetyki notabene mieszkaniec Michałkowic. Poniżej tego osiedla był szeroki pas pól do
wysokości obecnej ulicy Królowej Jadwigi i Chorzowskiej przy której funkcjonowała Szkoła Podstawowa nr 14, obecnie Sąd Rejonowy. Zabudowa prywatna na ulicy Chorzowskiej w zasadzie nic się nie zmieniła, a na jej przedłużeniu na wysokości obecnych garaży znajdowały się dwa segmenty ogródków działkowych , rów odwadniający i pola wokół nich. Poniżej tego miejsca był i do dzisiaj
szczęśliwie istnieje prześliczny staw Brysiowy, jedyny który się ostał na Bytkowie. Niedaleko tego miejsca właściwie był też jeszcze jeden staw nazywany Glodkowy na końcu ulicy Watoły, a mianowicie za Krzyżem „ Panienka” . Niedaleko tego stawu prawdopodobnie znajdował się wspólny grób osób zmarłych po strasznej epidemii cholery, jaka dosięgła obszar naszego miasta i okolic. Sama ulica Watoły, poprzednio ulica
Bytomska też się prawie nie zmieniła, oprócz nowej zabudowy i najważniejszego miejsca dla wiernych tej dzielnicy, a mianowicie
wybudowania na polach przed stawem Brysiowym kościoła Świętego Ducha, którego budowę rozpoczęto w roku 1977. Nie wspomniałem jeszcze o ulicy Wróblewskiego, na której na odcinku od ulicy
Chorzowskiej stara zabudowa prawie cała pozostała . Nie ma budynku, w którym mieszkał Wójt Gminy Bytków na rogu ulic Reymonta-Wróblewskiego . Nie ma kultowych plantów z ławeczkami, które ciągły się wzdłuż ulicy Wróblewskiego od GPW, aż do obecnej ulicy Jagiełły, a za nimi nie ma Fińskich Domków . Za to jest Osiedle Węzłowiec i nie tylko, a z drugiej strony zamiast ogródków, pól, zabudowy w starej ulicy Zgrzebnioka rozciąga się Osiedle Chemik z ciekawym rynkiem. Rozbudowa Bytkowa jaka miała miejsce w latach 60-70 i 80-tych ubiegłego wieku spowodowała, że dzielnica ta jest obecnie najbardziej rozbudowaną z największa ilością mieszkańców. Bytków według planów z lat minionych miał się stać nowym centrum miasta. Tak, takie były w tamtych czasach plany włodarzy miasta i sam jako młody człowiek oglądając wystawiane makiety miasta, a zwłaszcza Bytkowa w witrynach Domu
Handlowego „Tęcza” można było zobaczyć zmiany jakie miały się szykować niebawem w grodzie Siemiona. Ja i koledzy mieszkający w centrum oczywiście nie zgadzaliśmy się z tym, bo jak tak mogłoby być, aby centrum było w Bytkowie. Widzieliśmy jednak wszyscy jak szybko powstawały poszczególne osiedla i po jakimś czasie każdy chciał zamieszkać na nowym osiedlu w nowych blokach, a nie tylko przyjezdni. Mankamentem Bytkowa zawsze był ruch drogowy , a szczególnie ruch kołowy północ-południe z przejazdem kolejowym zamykanym za często, co sprawiało i sprawia mieszkańcom wiele problemów. Mając jednak wyremontowane nawierzchnie dróg na tym odcinku odgłosy ciężkiego ruchu kołowego są mniej odczuwalne i uciążliwe, ale ruch dalej pozostał. Moja podróż po Bytkowie jest dla mnie wspaniałym ciekawym doświadczeniem, a dla wielu osób, które się tam urodziły i wychowały zapewne sentymentalną podróżą i jak zakręci się niektórym łezka w oku to nie będę zdziwiony. Pozdrawiam. Marian Jadwiszczok.
Marzec 2021 rok.