Wiersze

 

51.

          / Latami jesień……./

 

Latami jesień przychodzi
wita się z nami zabawnie
łącząc się poprzez pogodę
zmianę nastroju pory czy
klimatu duszy przyrody.
Nie uroczyście zachodzą
zmiany a ze zgrzytem raz
za razem czy zwyczajnie?
Z roku na rok talerz wnosi
jesień nie słodyczy a szarości
zbędnej kolorów smętnych  
ponurych jakich się nie chce.

 

W okna zagląda teraz jesień
która to z kolei zjawia się
uskrzydlona czy ta sama
co zawsze ta co niegdyś
bywała tu od dawna.
Targana wspomnieniem jak
gazeta kwartalna w sezonowym
wydaniu czy inaczej po
ludzku dygocząca na schodach
i cicho płacząca z zimna.

 

Czy to ta jesień przypływu
jak fala wracająca  tkliwie
z pokorą bez różańca
skromna żółtawa w ozdobie.
Dziś przywdziała co miała
najlepszego na sobie
kraciastą koszulę i spodnie
jak dziewczyna nie młoda
udająca kobietę czułą.

 

Nic nie dziwi bo jesień
swawolna kręci się posępnie
przebiega ulicę na moich
oczach zupełnie beztrosko
dlatego jest jej pełno od
podwórka po niebo wyciągnięte
jak struna.
Czuję to bo powietrze wypełnia
mi płuca i nastrój rozbawiony
w oddechu.
.
Opodal w bliskości świadkiem
obecność jesienna monotonna
odstrasza w parku i ptactwo i ludzi
zmierzwionych ze względu na zimno
nawet pies ujada przez tą pogodę
nijaką siedząc skulony pod ławką
samotną romantycznie zabawną.

 

Bez zapowiedzi przyszła jesień
pannica słodka i cicha
mgłę rozrzuca jak zasłonę
zadymienie mleczne tworząc
w dzień pozornie prawdziwe.
Woal na twarz rozciąga
rano jak białe pranie przed domem
na ganku tańcząc niedbale tango.

 

Zły znak jesień dla wielu
bo staje się nieproszonym
gościem nie mile widzianym
za stołem siada dzisiejszego
poranka by nastraszyć gości
wychodzących pośpiesznie.
Smutna z natury  zanadto
określa się mianem ponurej
pani chłodnej nieprzestępnej
kto wie ? może i wrażliwej
co wlecze szarość niepotrzebną
nikomu co zawiesza siebie
za oknem jak firankę wyblakłą.

 

Wtyka palce między drzwi
co jest nieprzyjemne każdemu
i nie mile widziane z tej racji.
A jednak coś w sobie ma
w okazałości całej jako kobieta
z natury samej piękno posiada
inne bogactwo ukryte i wdzięk.
Szeroki gest pod kapeluszem
już staromodnym na taką
pogodę rozmytą bełkotem…

 

Nie dba o nic jak patrzę
bo na drzewach zostawia
ostatki tylko resztki liści takie
same jak ona zasmucone.
W barwach niechaj zliczę
a zliczyć nie potrafię
z powodu wielkości ukrytych.

 

Co ma w zanadrzu cennego
jesień złotawa widzę że diamenty
w trawie pomiętej jak płaszcz
pod stopą ścieląc krople zwieszone
jak perły -
tak piękne jak tylko mogą.
Do rosy wiosennej podobne
odzwierciedleniem będąc
prawdziwym czystego zjawiska.
A kropla czysta jak łza odbija
brzask skąpo w świetle powstającego  
dnia jakby w purpurze to cud
niechaj trwa zanim nie opadnie mgła.
W palecie bezimiennej
nikłe cienie rzucają  zaspane
spojrzenia dla świata takie
niecodzienne dziwne zbłąkanie.

 

Ulicą senną korytarz wytacza
jesienny pan co przechadza się
uroczyście z panią starszą po rękę
a wiatr z nimi spacerując z wolna
rozwiewa liście do pary nuci melodię
co leci w najdalsze zakątki miasta.
Jesienna pora nastrojom
sprzyja poranny chłód nastał
dobry dla koncertu co rozbrzmiewa
na wszystkie strony grając
na strunach pobożnej
szarości światła i melancholii.

 

Latami jesień przechodzi
oddala się i mija zaklęta
jej piękno zostaje na chwilę
w nas i tam pozostaje  
jak dreszcz owładnięty
pokusą pragnienia.
Przychodzi przedwcześnie jesień
proszona przez życie      
w złotej oprawie liści zziębnięta
lecz czarująca jak zwykle
to zależy dla kogo należy odczucie.             

 

Jesień zjawisko cykliczne co rok
babie lato fruwające w przestrzeń
gdzieś tam włóczą się nici pragnień
ludzkich i tej miłości ulotnej
której się nigdy nie osiągnie.
Do serc puka jesień przebogata
liście do szkatułki wkłada
niejedna osoba tkliwa choć nie
słychać jesieni kołatania do
drzwi to robi wszystko
by na dobre zagościć w naturze.
Krzykiem wron się objawia
na polu rozsianym mlecznym
dywanem pokusa ujmując
tak tkliwie i cicho jak makiem zasiał
polem spacerując razem z mgłą poranną
jakby perłą zwieszoną na szyi ukochanej
co siedzi w cukierni przy kawie
i ciastku serdecznym.

 

Latami jesień się zjawia
puka niedbale odchodzi
o porze stałej jak zwykle
co roku a odkąd to……nikt nie wie
przychodzi by się zaprzyjaźnić
z ludźmi zadomowić i zobaczyć
co się wszędzie dzieje
co u nas słychać pod strzechą  łaskawą …….
                                                                                              Tychy, 11.10.2013

52.

           / Pogodzony…../

 

Pogodzony z losem w przypadku
pogodzony  dosłownie odważnie
rzecz biorąc nie narzucam się
nikomu idę tak z nakazu prawa,
które sam stwarzam i stanowię.

 

Śmiały w decyzji sam przeciw
wszystkiemu co spada na barki
nie wiem czemu?
Godzę się z tym co przypadło
z woli Boga z woli życia czy
jeszcze czegoś!

 

Wdzięczny będąc, że się uda
wyjść bez szwanku nie załamuję
rąk a więcej podnoszę głowę.
By coś uzyskać dobrego.
Taka to ma dewiza pogromcy.
Nie zamierzam jednak wiele
wojować bo wojaczką nic nie
wskóram już nie te siły nie
ten wiek chcę tylko dowieść Bogu,
że jestem godzien życia i się
nie poddaję łatwo.

 

Nie mam nic do stracenia
nic a nic na sumieniu
wystrzegam się zła jak diabła
blisko tolerancji siedząc z
pokorą przyjmuję nawet
najgorsze.
Bo  to ma recepta sekret
i styl świadomy rzeczowy
w pokojowym nastawieniu.
W sercu noszę prawdę
i z prawdą żyję na poważnie
bo tak łatwiej być określonym.
Świadomym niejednego nawet
najgorszego.

 

Tyle dokonałem za życia
na ile mnie było stać  
jedno co było mą tarczą to
wiara, która nie odstępowała
na krok.
Dzisiaj z czystym sumieniem
chodzę i z podniesionym czołem
na przekór wszystkiemu będąc
w przeświadczeniu, że dobrze
czyniłem nie zbaczając z drogi.

 

A droga to wyboje życia rzuca
przeszkody stawia wymogi
niejedne, że głowa boli.
Zmusza do wysiłku wielkiego
nieraz i większego jak na
moje siły już wątłe.
Lecz cóż i to zdołałem udźwignąć
z poczucia winy być może
albo z bojaźni nie wiem do kogo.

 

Więc jestem wdzięczny losowi
i Bogu za jego spełnienie.
Co dodam w końcowym
testamencie hołdu naturze,
który składam i Bogu i sobie
nie mówiąc o życiu.
Rad jestem z wyniku tego
niemożliwego – w moim
odczuciu – to co istotne pokonałem
z trudem i samego siebie
i wszystko bez
niczyjej pomocy więc śmieję się
w gębę sam do siebie……….

 

                                                                                  Tychy, 26.05.2013

53.

                                              / Odnaleźć siebie    /
 
 
                                 Odnaleźć siebie po latach to nic
                                 żadna wzmianka życiorys poblakły
                                 banał fraszka.
                                 Coś co nie powinno się liczyć bo
                                 przeszłe nie dzisiejsze
                                 jak zeszłoroczny śnieg nikogo nie
                                 obchodzi.
                                 A jednak drażni myśl bo to odległe
                                 czasem zapomniane i nieraz boli
                                 ściska w dołku i o tym się pamięta
                                 stale i ma w pamięci wiecznie.
                                 Doskwiera aż ponosi nie dając spać
                                 może z żalu czy zniewagi udręczenia.
                                 Nie jedno się przyczynia zajście zdarzeń
                                 splot lecisz na łeb i szyję popychany
                                 z całych sił rzucony na pożarcie bestii
                                 w ludzkiej skórze.
                                 Za wszystkim stoi człowiek z reguły
                                 zły bo reguł on nie zna i drwi sobie z każdego
                                 porządnego bo któż jest lepszy od niego.
                                 Wyciąga rękę żeby sobie zakpić śmiejąc się
                                 rzuca wyzwanie w pysk – boś głupi myśli.
                                 Nie masz większego cwaniaka nade mnie
                                 tak mówi rzecze donośle podnosząc czoło
                                 bo jestem wyższy i mi wolno to mi wypada
                                 czynić co zechcę.
                                 Tak robi i czyni byle by drugiego zmusić do
                                  poddaństwa karzeł o brudnej twarzy,
                                  pryncypiał wielki.
                                  Nie w geście lecz w ohydzie im lepiej
                                  dopiecze tym bardziej się cieszy ze swoich
                                  wyników z pomsty że tyle krwi napsuł i zatruł
                                  niewinnym ludziom.     
                                  Brutal z miną świętoszka udaje a jakże
                                  wszystko jest dobrze nad wszystkim czuwa
                                  każdego wysłucha wszystkim kieruje
                                  jest w należytym porządku obrany kierunek
                                  pracy program zajęć tak tylko trzymać.
                                  Nie ma lepszego blagiera pozera krętacza
                                  ale wokół się podoba jego praca styl maniera.
                                  Taki się nadaje do wszystkiego wszystkich
                                   zwodzi czarem wdziękiem nieprzeciętnym.
                                   Brawura to mało chełpi się cudzym sukcesem
                                   co podwładny zrobi określi powie on to
                                   bezczelnie przyjmuje że to jego pomysł
                                   kombinacja wyśmienita geniusz w głowie.
                                   Poklask składa sam sobie afisz stroi bo
                                   należy mu się miejsce wśród najlepszych.
                                   Tak to było tak to jest i tak to pozostanie
                                    biedny pracuje na bogacza podwładny
                                    na szefa i zwierzchnika.
                                    Choć nic on czasami nie reprezentuje
                                    a jednak ma większą siłę przebicia jest
                                    górą z jego zdaniem się liczą opinią największe ma
                                    u wszystkich względy.
                                    To co powie święte nikt nie podważy
                                     nawet kłamstwa tak ma być przełożony
                                     ma zawsze rację w każdym punkcie.
                                     I na tym wywód skończony jak i skończony
                                     rozdział fiaska beznadziejnej pracy
                                     w obrębie kołtuna prostaka nicponia.
                                     Odnaleźć siebie to sztuka już nie wiem
                                     co utraciłem a co szukam.
                                     Bo z dorosłego nie będzie już dziecka
                                     jestem dziś inny i nie będę tym co byłem
                                     dawno temu w przebyłym czasie.                        
                                     Nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej
                                     samej rzeki czas przemija woda upływa.
                                     Pamięć zawodzi a ja jestem bezradny
                                     i czekam zmiany.
                                     Czy zmiana jest możliwa?
                                     Dręczy coś w środku gryzie czas stoi ością
                                     w tym samym miejscu dla mnie skończona gra
                                     porażka inny jestem niż byłem więc nie mogę
                                     przebaczyć sobie i innym!
 
                                     Dlaczego stało się że zostałem poniżony
                                     ludzką godność mi zabrano w pracy moje
                                     człowieczeństwo.
                                     Pokuta mnie spotkała muszę użerać
                                     się z draniem gładkim jak piskorz
                                     nieznośnym miejscami okrutnym.
                                     A w tym bieganiny ciąg za byle czym
                                     krzątanina po bezdrożach spraw absurdalnych
                                     plątanina zdarzeń niecodziennych,
                                     awaryjny tryb bez końca bez pomysłu.
                                     Labirynt nie dawał spać po nocach,
                                     mrok nużył mą świadomość nie było
                                     wyjścia była zła passa koniec świata.
 
                                     Czuję się tak jak gdyby przez zawodową
                                     pracę zabrano mi najpiękniejszą cząstkę
                                     siebie zabrano mi życie jakie miałem przedtem.
                                     Niezależne bogatsze i szczęśliwe w sobie
                                     pewność co określała moją dumę i przynależność
                                     do świata równych.
 
                                    Teraz jestem obcy sam dla siebie porzucony.
                                     Poszukuję światła wsparcia co mi otworzy
                                     oczy bym wyszedł na równinę na ludzi i poczuł
                                     smak ciepła miłości wolności osobistej
                                     tożsamości własnej.
 
                                     Nie miałem dobrze pchając wózek pełen
                                     goryczy codziennie sam jak palec
                                     z trudnością wszelką.
                                     Nie dawał nikt otuchy skargi rzucano mi
                                     oczy był czas że wątpiłem i nie wierzyłem
                                     w siebie.
                                     Ocknąłem się późno w ramionach nadziei
                                     wyszedłem powoli z depresji i ze słabości.
                                     Nie miałem szczęścia i nie mam to widzę
                                     rzucam się w oczy jako rozbitek sfrustrowany
                                     nieco.
                                     Pech prześladował a zewsząd żadnej pomocy
                                     słowa pociechy tylko zgryzota jedna w sercu
                                     mi była zawsze ostoją.
 
                                     Ale to wszystko było dzisiaj jest inaczej
                                     jest zwycięstwo – inaczej żyję postępuję
                                     życie spowolniało szarość znikła radość
                                     przyszła z rankiem pojawia się z sercem.
                                     Odnalazłem siebie któregoś dnia wartość
                                     siebie odnalazła mnie zapukała mile do
                                     drzwi i stąd ta zmiana.
                                     Stąd odmiana inny styl inna wizja mego
                                     świata dzisiaj każdy dzień to święto
                                     każdy dzień to fart w ręku uśmiech zrozumienia
                                     idzie śmiało upragnione szczęście radość.
                                     Serce wita cel mój piękno życia.
 
                                     Utraciłem siebie teraz siebie mam z powrotem
                                     jestem taki jaki chciałem być jaki byłem
                                     może kiedyś.
                                     Odnalazłem siebie choć przypadkiem to rzecz
                                     niesłychana to świat pełen dróg pełen
                                     śladów ale ja już wiem gdzie mam iść.
                                     Co mam robić dalej co wybrać znaleźć
                                     sposób – jak żyć lepiej.
                                     Do tej pory popis był bez głowy próżny
                                     trud odnalazłem siebie wreszcie – to jest
                                     cud.                                     
 
                                     Odżyłem w samą porę gdy wolność
                                     wpadła do rąk sama tuląc się do pamięci
                                     przeszłej.
                                     Bo w życiu jak w bajce metafora swe
                                     miejsce znajdzie z trudności na prostą
                                     wychodzisz z dołka na powierzchnię
                                     z niewoli na wolność upragnioną z ciemności
                                     do światła jeden krok.
                                     A z brzydkiego kaczątka stajesz się księciem…………
                                                                               Tychy,  18.07.2010.

54.

         / Może kiedyś /

 

Nie potrafię nawet zadbać
o siebie należycie
troszcząc się o innych
bliskich mi sercu z kręgu rodziny
czy dalszych spokrewnionych
ludzi życzliwych i dobrych
jakich mam wszędzie.
Jakich spotykam na drodze życia
w ten sposób się odwzajemniam
pieszczotliwie i z  czułością wielką.
Traktuję wszystkich na równi
przyznaję bez wyjątków
taka ma wola jednaka !
 
W tym co robię znajduję
pocieszenie głębię przesłania
moje powołanie a może mi się
tylko zdaje?
Z poczuciem szlachetności żyję
poświęcenia bo tak trzeba i należy
bo kogóż to w końcu mam?
Błędny rycerz  ze mnie – druh
okrągłego stołu tak myślę
z historią i bez z łaskawości to robię.

 

Ideą mi miłość była i jest
tak myślę co mam na dnie
co mam w sercu wrodzone
wyuczone nawyki kultury
wiary co noszę w duszy poskromionej.
Tak chcę czynić z wdzięczności
do świata!
 
Co w końcu z tego mam
pytam siebie po cichutku
nie potrzebnie by nikt nie
usłyszał skarg bo nieraz
tylko uśmieszek widzę na
ustach płynący z politowania.
Bo politowania może jestem
godny jednakże szacunku
gdyż szacunek mam do siebie
większy przez takie służenie.

 

Znienawidzony być może
przez innych maluczkich
co nie potrafią ale za to
umieją sobie drwić z każdego
lepszego  śmiejąc cichaczem.
Głupi jakiś – twierdzą i myślą.
W zamyśle każdy ma coś
z dobrego człowieka w sobie
i nie jest zły z natury lecz
to środowisko zawsze cię
odmieni czasem skrzywdzi
skarci sterując tobą pokazuje
to co grzeszne ustalając normy.
Wokół siebie niegodziwe.

 

Może kiedyś ktoś zrozumie
potem jeden drugi trzeci
szał ogarnie wszystkich i to
im się spodoba wreszcie.
Przyjdzie taka chwila wiem
nic przecież nie trwa wiecznie
nawet głupota – sadzę.
Tak bym chciał dożyć by ktoś 
chciał mnie poprzeć w działaniu.
To dobra rzecz mieć drugich
koło siebie – przecież dla nich żyję.
Żeby to było prawdą……..
                                                                          Tychy, 12.03. 2014.

55.

       / Jestem w grze /

 

Wszystko mam za sobą
niewiele przed
drogę prostą co niesie i mknie.
Gonię czas zbytecznie
jak to moje całe życie
będąc tuż obok powinności.
Nie zdołam zabłądzić
bo z górki mam i gnam na oślep
stanowię jedność z życiem
więc się nie zgubię i tym nie martwię.
Starość włada niepodzielnie
od jakiegoś czasu szermując siłami
więc nie ucieknę bo dokąd?
I trzyma mnie zbyt mocno
zuchwale w szponach.
 
Nie ufam niczemu i światu
i życiu mając doświadczenie
przykre widzę bo jedno i drugie
opuszcza mnie zwodzi
w najważniejszej chwili – przetargu.
Tego każdy się boi i nie chce
a ja doświadczam bo muszę
tak wyszło bo każdy przecież
przechodził przed laty
powinowaty krewny i brat.
Nikt nie pyta co słychać
każdy unika rozmowy z Bogiem
poza mną oczywista.
Nikt nie chce wiedzieć
ile to pragnień ile życzeń mam
w myślach co niepokoją.
Przybywa na koniec ulga
pocieszając  mnie
bo daleko jestem od śmierci.
 
W kłopocie i tak jestem
a daleka droga
czas prędko ucieka  sił niewiele
żaden nie przejmuje się mną
nikt nie zaczeka w poczekalni
dworca ja natomiast służbowo stoję.
Ja wciąż należę do żywych.
Przychodzi ta godzina gdy karty
stawiają na stole
a może doniosą gromnicę
bo nigdy nie wiadomo.
Zawczasu żeby nie zwlekać!
Jeszcze nie przyszedł czas
na mnie nie widziałem przepowiedni
a ja natomiast chcę tańczyć
nie umierać żyć w rozbawieniu
jak nigdy.
Gonić co sił za dziewczynami
wspaniały w piękności o poranku.
 
Nie było czasu doznać uciechy
za młodego życia bo obowiązki troski
to taka procedura
teraz przyszła sposobność
ochota największa lecz chcą
mnie grzebać
a ja nadal  jestem w grze.
 
Nie spoglądam za siebie
nie odwracam do tyłu
wczoraj to przebrzmiała sprawa.
Wczoraj to autostrada ulica
bez zabarwienia droga strat
droga bez powrotu.
Przeszłość to dzielnica kiepska
rzeka zapomnienia
zamierzchły czas a mnie tam nie ma
jestem wśród żywych pojęciem
względnym.

 

Przy życiu ciągle gdyż czuję się lepiej
dalej więc tkwię przechodzę z mroku
w jasność dnia i znowu jestem w grze.
To upodobanie czy blef.
W świetle się budzę i więcej
rozumiem mądrość oświeca mi
drzwi w które wchodzę.
Ujawniam zamiary perspektywę
wnętrza poczucie zmiany odkrywam
jakie mam w sobie.
Chcę sobie kreślić cele
na ostatek życia być szczęśliwy
i być wolny od uprzedzeń
bo nie byłem nigdy
nie na żarty od przekonań sterty.

 

Rzucam gdzieś świat złudnych myśli…
wizję mam w głowie ona daje otuchy
do mnie należy wszystko co pragnę od zawsze.
Wolność ma teraz określa życie
nowe w powieści co piszę nie kryję
radości postanowienia ale ją wspieram.
Drogowskaz mi świadkiem
przynależność wszelką odrzucam
i czytam co serce dyktuje
bo piszę scenariusz najlepszy
wolny od trosk.
Sam wreszcie stanowię o sobie………
                                                                             Tychy, 24.03.2014

 56.

    / Zapłata /
 
Życie płynie mi rzeką
co najpiękniejsze mam już
za sobą przede mną nowe
wezwania: starość i śmierć
oczekiwana w niewygodny sposób.
Chociaż nie myślę o groźbie
nie mogę przestać co mnie
nurtuje gryzie i siedzi
w zmęczonej już duszy brzemiennej.
Każdy nie chce odchodzić
w większości ludzi co znam……
każdy się boi bo to porównanie
do tragedii osobistej porażki.
Koniec dla wszystkich jest przykry
każdy ma obawy   
w niepewności jest wyrok ostateczny.
To taka kolej rzeczy to co następuje
odwiecznie prawda nie skrywana
nie oglądająca światła.  
A tyle jeszcze do zrobienia mam
tyle rzeczy w marzeniach przyzwoitych
tyle do wykonania z założenia
lecz nie poddaję się obecnie
a cieszę w wniebowzięcie.
Żyję jak żyję jak potrafię najlepiej
jak pojmuję sens jakby kto się pytał!
I ta myśl trzyma mnie przy życiu
bo właśnie realizuję swe dzieło
dalej ciągnąc wózek jak przystało.
Nie zawsze istnieje możliwość
zakończenia tego i owego wszystkiego
jak należy wedle własnej woli.
Według listy życzenia.
Bo temu trzeba pomóc tamten prosi
więc jak odmówić – co zrobić takie życie.
A życie jest jedno chowane w zanadrzu
skrywane po cichu dla niepoznaki
bo jak można cokolwiek chcieć
pomijając żądanie.
Tak wiele pozostaje załatwić
a ja zostaję jak palec samotnie z wszystkim
i z odsieczą pierwszy idę by pomóc.
Chociaż jest tyle chętnych wokół
dać serce w ogromie – ale wyłącznie w mowie.
Najwięcej przypada mi obowiązku
zostawiono tyle co zwykle tak z przyzwyczajenia
bo nie odmówię wszyscy mnie przecież
kochają jak widać fałszywie.
Bez końca posługi czekają wzywa
niejedna trudność
a inni żerują z cicha się śmiejąc
nie będą się przecież trudzić
bo po co – jak głupi jest na posterunku.
Tak się sprawy toczą tak się
sprawy mają – pożałowania godne
pożałowania ja godny osobiście.
Bez przerwy przyjmuję na siebie rzeczy
nie swoje nie swoje racje swoje
natomiast pozostawiam z boku na później. 
Bo inni ważniejsi oni się liczą
są dla mnie najmilsi zawsze z ochotą
w pierwszym szeregu są
jak trzeba za nich zrobić robotę
i znaleźć dla nich czas .
Bo to najwięksi z największych
pseudo przyjaciele przyznam
że jakoś fatalnie trafiłem z wyczuciem.
Moi to ulubieńcy jak z afisza
z poczytnej gazety
co moje odkładam na jutro na potem
a jutro ucieka jak reszta dni.
Jak wszystkie wiosny a ja tkwię
I na więcej mnie już nie stać
bo dzielę życie swe pół na pół.
Rozdaję życie jak monety rozmieniam
na drobne co moje i nie wiem gdzie jestem
dla kogo pracuję i do kogo właściwie należę.
Chciałbym wrócić do siebie z powrotem
godność swą wreszcie odzyskać
i być sobą jak przystało na mężczyznę.
Nie muszę się spowiadać a robię to
bo żyję uczciwie wyłącznie dla innych.
Tak myślę niech spowiadają się ci
którym służę właściwie czcigodnie.
 
Lecz kto za mną się ujmie kto mi
pomoże jak będzie trzeba na kogo
mogę liczyć na Boga i nikogo więcej.
Taka to zaplata czeka każdego
co stawia na niewłaściwe konie
w życiowej gonitwie.
Ktoś powie: boś głupi i głupim zostaniesz
masz dobre serce ale nie dla siebie
i tak cię traktują widząc przybłędę.
Z tym się i wiąże więc taka to przysługa
i ludzka niewdzięczność idąca w parze.
Co siejesz to zbierasz to dobre porzekadło
nie masz dla siebie wytchnienia
to żywcem cię grzebią.
                                                                            Tychy, 24.03.2014

57.

      / Czyj jestem… /
 
Niby mam wszystko co trzeba
niczego mi nie brakuje
skrawek nieba nad sobą
chleba do syta i nie narzekam.
Czy jest jakiś inny powód do dumy?
Nie proszę nawet o łaskę
bo z łaską  żyję i to jest
zbyteczne jak trzeba z nią się
podzielę jeśli ktoś zechce.
W miarę z wszystkiego korzystam  
i cóż mi więcej potrzeba
czy księżyc srebrny z nieba….
Lecz jedno co mnie gryzie
ujmując prosto i szczerze
to doprawdy co nie wiem
- do kogo faktycznie należę?   
 
To tak w skromnym wydaniu
rozterka martwi serce zżyma
zmieszanie pokątnie śmieje się
i siedlisko mizerne rzuca mi
myśli czarne pogmatwane.
Bo mam co trzeba mebel  
posłanie i dach nad głową
i cała reszta to bez znaczenia
coś do zjedzenia i tyle….
lecz dalej nie wiem – do kogo należę?
Do siebie czyżby – a to dopiero chryja!
 
A wszyscy jak widzę mają
to samo nic szczególnego
te bogactwo wątpliwe
te same troski zmartwienia
dorobek życia doprawdy śmieszny.
 
Tym szczycą się a jeszcze inni
mają się bogaciej tym się chwalą
chełpią obnosząc z popisem.
To z reguły ich nie wyróżnia
a kłuje zanadto ta zwodnicza
małostkowość przeklęta .
To zbędność nic szczególnego
wyraz  wyłącznej głupoty
nadętej jak balon przysłowiowy.
 
Czy na tym polega życie?
że ma się szczątek grata
tak się pytam z troski
nie o względy chodzi
a o dobroć i przyzwoitość
której brakuje w głowie.  
Ta przyzwoitość co wyróżnia
zwyczajnie prostych ludzi.
 
Co to daje dążenie do komfortu
 – po co to komu?
Piąć się na szczyty chciwości
rywalizując do przesady
przyjmując zasady konkurencji
w jakim celu to wszystko?
 
To ekonomia rządzi i kieruje
wszczyna zawody działania
bo nie mogę być gorszy
i nie mieć tego co inni mają
– to wstyd przeraźliwy.
A wstydem jest urojenie
dawka pozornego szczęścia
te wykazanie na co dzień
zbytku śmieszności tego świata.
 
W każdej dziedzinie to samo
walka o byt o pomysły o plany
o wyraźne osiągnięcie sukcesu.
Spór trwa od wewnątrz o dążenie
ambicja to czyni urazę mając do pecha
i nie chce popadać w zwątpienia.
Pech spiera się o właściwą drogę
bo nie chce niżej upadać wiadomo.
 
Każdy nie chce przegranej
niechybnej porażki bojąc się
utraty wszystkiego nawet złego.
I tak gra przejmuje pole walki
jak w ringu wymierza ciosy
góra dół poniżej pasa to
większość stosuje by wygrać.
A zwycięstwo takie nie daje satysfakcji.
 
Pomijam dezaprobatę i życzliwość
bo ona nie pasuje jest  jak pięść do oka
ja pudłuję ze stwierdzeniem -
gdzie jestem czy  na targowisku
czy na bazarze wstrętnym.
Czy na pchlim targu gdzie wszystko
kupisz i głupotę za marny grosz.
Stoję więc w rozkroku kręcę głową
tak w kiepskim nastroju  w podziale
myśli – myślę w końcu czyj ja jestem do cholery!
Ofiarą czy gościem proszonym na wesele.
 
Wszystko to wina emocjonalnej strony
zaangażowania treścią  wnikliwe           
to pewne lecz nie dam sobie uciąć
głowy czy tak jest rzeczowo naprawdę.
Jak kończy się sprawa ostatecznie
wiadomo to nie nowość od dziś -
tracisz godność przyczółek wszelki
gubisz i tożsamość może i serce
bo wymyka się szczerość i sens
zanika rozsądek i uciekasz do skąpstwa.
Nie masz życia w sobie masz za
to pieniądze co szczęścia nie dają!   
Chodzi o inne życie w innym wydaniu
bierzesz w tym udział ale nie jesteś
postacią a prędzej marionetką
przystając do innych w obcej skórze
chciwych łakomych i krwiożerczych z natury.
 
Wilków zgłodniałych podstępnych
broniących dostępu do skarbów
nie twoich a zgubnych wartości.
Fałszywych pozornych bo sam
nie rozdajesz karty czyni to ambicja
ta fałszywa zawsze strona medalu.
 
Nie określam czyj ja jestem
chodzi więcej o zjawisko powszechne
o zmorę ludzkości i błąd a w tym
czy na przysługi jestem wyłącznie
czy na coś więcej – tego nie wiem……
 
Bo z założenia jestem towar wyłączny
na sprzedaż czy gorzej psom
rzucony na pożarcie – jak padlina.
Nie ustalam nigdy swego położenia
chwili i decyzji jakże nietrafnych …..
 
Czyj jestem w końcu – element życia
czy własność przedmiotu radzącą się w życiu
uwagą nie mającą głosu
czy bezimiennym frajerem losu.
                                                                     Tychy,  02.04.2014.

58.

       / Może i jestem /

 

Może i jestem staromodny
konserwatysta z krwi i kości
nie będę się sprzeczał
zaprzeczał jak jest –  wiadomo.
Splot przekonań moja racja
przed którą się nie ugnę.
Co siedzi mi głowie myśl
czy koncepcja albo rada wyniosła.
Nie mam powodu do obaw
niech będzie jak jest niech mówią
co chcą że typ spod ciemnej
gwiazdy co mnie obchodzi
nie chcę niczego  zmieniać i basta.  
Za żadne skarby mego spojrzenia
na świat obiektywny
w sposób niezmienny ale prawdziwy.
Nie zmienię się przez wiek:
nawet siebie i przekonanie
na inną modłę styl to nie możliwe
iść na kompromis by się przekształcić
przepoczwarzyć – te rzeczy nie ze mną.
Taka ma natura stworzona naturalna.
Siedząc na kamieniu z kart
nie wróżę filozofem nie jestem
ani żadnym mędrcem lecz
doświadczenie podpowiada mi
i się nie myli jak moja intuicja.
Zostańmy przy starym to myśl
przewodnia – to moje motto na życie rozsądne.
Świat idzie z postępem
ja tkwię stanowczo w przeszłości
i dobrze mi z tym -
tak jest najlepiej po co więc
zmieniać wartości jak wszystko
poprzednie sprawdzone jest i dobre.
Trafne w najlepszym porządku
z doświadczeniem włącznie.
Widzę w starym modelu same
korzyści w nowym niebezpieczne ścieżki
bo niepewne jest jutro
i przyszłość każdego dziecka
młodzieńca wątpliwa.
Żaden to cud przeobrażenie
lecz co innego możliwość stara
na nowo odkryta  to gwarancja
sprawdzona co do joty.
W byłym widzę i inne korzyści
jesteś tym kim byłeś i to ten plus
że masz to co zdobyłeś przeżyłeś
i twoje jest zapewnione najlepsze przez byt.
W nowym witają cię niespodzianki
stoi niepewność u bram i zagrożenie
wątpliwość w całości to fakt i z tym
trzeba się zmierzyć dać
upust swej racji z domieszką
fantazji a to nie prosta rzecz a szalona.

 

Może i jestem starej daty
śmieszny zwyczajnie i prosty nawet
śmiem twierdzić: prostolinijny.
Niepoprawny romantyk
a przy tym – zuchwale
przejęty stylem z przeszłości.
Lecz tego się nie wstydzę
co to komu szkodzi jak nic
nie skrywam nie mając sobie tego za złe.
Taką to przypadłość mam
w swej naturze przypiętą od zawsze.

 

Nie powiem że dobrze
mi z tym to bez znaczenia
określam siebie w ten sposób
zawsze i wciąż wyróżniam się
i stawiam w odmiennym świetle.
Stąd  zapewne cecha ta mnie i cieszy.
Bo natura ma w całej
rozciągłości daje to co najlepsze
człowiek rodzi się taki
jaki ma być bez dwóch zdań.  
Tak to wychodzi dając i szczęście urok
co tu kryć to widać z każdej twarzy.

 

Może i jestem nieobecny czasem
niezdarnym przedmiotem
minionej epoki co się zdarza
w świecie przełomu.
A kto z nas nie jest przyznając się
szczerze – to tylko pozory nieustające
światła migotanie -
pozory stwarzasz udając tego zazwyczaj
kim się właściwie nie jest.

 

Wydarza się zdarza z reguły
a w regule żadnej się nie mieszczę
szukam porównań i ich nie znajduję
jestem ewenement w pewnej skali
nie mający chęci na zmiany.
I tego się nie wstydzę tego się nie wyprę
nic nie skrywam przed Bogiem
ludzi co to obchodzi?
Czy dają mi jeść czy ubierają
moja to sprawa – kto jest zacz !
nie mam sobie nic za złe
taki jestem – bo to samo przychodzi
samo objawia.

 

Cechy takie same się przypięły
to natury sprawka od dawna
tak było od zawsze tak miałam
nie powiem  czy dobrze mi z tym
jedno co powiem:
to mnie wyróżnia od innych  
a nawet cieszy – tak myślę.
Chwaląc się skrycie jestem innym
nie tuzinkowym według szablonu
ale jeden może na milion – kto wie?
Jaka rachuba to może ocenić
jak na nikogo nie można liczyć !
Tak się składa co tu kryć
ja jeden noszę znamię dziedziczeń.

 

Każdy szuka szczęścia tu i tam
na swój sposób odnajdując siebie
w przymiotach rzadko określając
zgodność bo udaje się wciąż tego
kim się nie jest – co jest fałszywe.
Biorę odpowiedzialność wielką
za to kim jestem bo świadomy
jestem życia zanadto otwarcie mówiąc….
Rozstrzygam w sobie nie jedno
konflikty i spory wewnętrzne
chociaż są różne przyczyny
ja dążę do doskonałej prostoty.

 

Może i mam poprzewracane
w głowie co zrobię nie pasuję
do dzisiejszej mody – co i tak
jest powtórką kopią już zapomnianą.
Może i jestem wsteczny innej daty
to mi pasuje jak ulał bo
bliższa jest ciału koszula zawsze….

 

                                                                    Tychy, 05.04.2014.

59.

           / Leśna pogawędka /

 

Posłuchaj jak szemrze las
jak rozmawiają drzewa
cichaczem niosąc dźwięk
który daleko rozbrzmiewa.
To przyrównanie piękna
melodia leśna i kołysanie   
wiatru wzdryganie i pieśń
którą oznajmia przyroda.

 

Posłuchaj co las ma
do powiedzenia co
mówi gdy się odzywa
do ciebie śle słowa
gdy jesteś obecny.
W objęciach w głębokiej głuszy.

 

Co przekazuje las
I jaki kojący ma wpływ
na świat  na ciebie i życie.
Takim natura mówi językiem
rzucając piękno i wdzięk.
By zaszczycić cię chwilą
gdy jesteś tam całkowity.

 

Słowa lasu jak telegraf
wiatru muskanie najczulsze
pomiędzy liśćmi bratanie
słowo w słowie leśna mowa
pogadanka miła o wszystkim.
Co w trawach piszczy co brzęczy
opodal gdzie intruz dotyka gałęzi
zbierając maliny czy grzyby.

 

Las nie jest martwy słyszy
tętni życiem jak ty
to nadzwyczajna sprawa
jednakże nie dla wszystkich.
Rozumie to ten co odnajduje
podziw i zrozumienie wielkie.
To co właściwie godne przejęte
obnaża natura cała od zawsze.

 

Źdźbło trawy łaskocze gdy
Idziesz ostępem mając wrażenie
takiego spokoju pod ręką  
jakbyś dotykał ciszy.
Nie musisz mówić a wszyscy
wiedzą  gdzie jesteś
co czujesz las cię penetruje.

 

Runo i las oznajmia gada  faluje
jak strumyk las wie co kryje
przecież to zalotne miejsce
swawolne czułe i towarzyskie.
Dla ptactwa i zwierząt wszelkich.
Ty jeden i las samotność w samotności
cisza w ciszy i ten stan błogi
nadzwyczaj piękny stanowią  związek
szczęśliwy w leśnej pogawędce …….

 

                                                                                    Tychy, 06.08.2014

60.

/ Wpływ księżyca /

Podchodzę do okna  
by popatrzeć jak budzi się dzień.
Noc nie odchodzi tylko światłoJuż dnieje i jest wcześnie
nikłe przenika cień.

 

Dzień nowy rozświetla formy
ozdoby a ja co wiem
o nocy o dnie – nie wiele
nie jestem przecież czarodziejem.
A dla śmiertelnika to tylko zjawisko.

 

Patrząc tkliwie to tajemnica
dla oczu i serca.
Spoglądam głębiej co jeszcze
wyjawi świata ponurość
z obrazu mroku.

 

Ta chwila to przebudzenie
życia I jego urzeczywistnienie.
Stoję i oczekuję w sobie zmiany
by wpływ księżyca przyniósł
to o czym marzę.

 

Nic niezwykłego a prostego
jak ja w pragnieniach.
Bo księżyc to magia ulubieniec
I zakochanych i cierpiących
z nadmiaru wrażeń.

 

Daleka jest droga do słońca
I jego wschodu
czy wzejdzie dla mnie jego
ciepły promień jeszcze. 

 

Tkwię po uszy w roztargnieniu
Nie mogąc spokojnie spać
Budzi zmartwienie nie jedno
I obawa o jutro które jest.
I tak jutra wypatruję innego
niż te wyłącznie dla siebie.

 

Patrzę co przyniesie świt
wszystko jest takie samo
poza mną oczywiście.
Bo niepokój wkradł się
w me serce i przeszkadza żyć.

 

Nachodzą myśli nie takie
jak chcę lecz księżyc i jego
wpływ dokona cudu
to wiem i w to wierzę
dlatego wpatruję się w przyszłość……
                                                                                     Tychy, 28.09.2014