51.
/ Latami jesień……./Latami jesień przychodzi wita się z nami zabawnie łącząc się poprzez pogodę zmianę nastroju pory czy klimatu duszy przyrody. Nie uroczyście zachodzą zmiany a ze zgrzytem raz za razem czy zwyczajnie? Z roku na rok talerz wnosi jesień nie słodyczy a szarości zbędnej kolorów smętnych ponurych jakich się nie chce.
W okna zagląda teraz jesień która to z kolei zjawia się uskrzydlona czy ta sama co zawsze ta co niegdyś bywała tu od dawna. Targana wspomnieniem jak gazeta kwartalna w sezonowym wydaniu czy inaczej po ludzku dygocząca na schodach i cicho płacząca z zimna.
Czy to ta jesień przypływu jak fala wracająca tkliwie z pokorą bez różańca skromna żółtawa w ozdobie. Dziś przywdziała co miała najlepszego na sobie kraciastą koszulę i spodnie jak dziewczyna nie młoda udająca kobietę czułą.
Nic nie dziwi bo jesień swawolna kręci się posępnie przebiega ulicę na moich oczach zupełnie beztrosko dlatego jest jej pełno od podwórka po niebo wyciągnięte jak struna. Czuję to bo powietrze wypełnia mi płuca i nastrój rozbawiony w oddechu. . Opodal w bliskości świadkiem obecność jesienna monotonna odstrasza w parku i ptactwo i ludzi zmierzwionych ze względu na zimno nawet pies ujada przez tą pogodę nijaką siedząc skulony pod ławką samotną romantycznie zabawną.
Bez zapowiedzi przyszła jesień pannica słodka i cicha mgłę rozrzuca jak zasłonę zadymienie mleczne tworząc w dzień pozornie prawdziwe. Woal na twarz rozciąga rano jak białe pranie przed domem na ganku tańcząc niedbale tango.
Zły znak jesień dla wielu bo staje się nieproszonym gościem nie mile widzianym za stołem siada dzisiejszego poranka by nastraszyć gości wychodzących pośpiesznie. Smutna z natury zanadto określa się mianem ponurej pani chłodnej nieprzestępnej kto wie ? może i wrażliwej co wlecze szarość niepotrzebną nikomu co zawiesza siebie za oknem jak firankę wyblakłą.
Wtyka palce między drzwi co jest nieprzyjemne każdemu i nie mile widziane z tej racji. A jednak coś w sobie ma w okazałości całej jako kobieta z natury samej piękno posiada inne bogactwo ukryte i wdzięk. Szeroki gest pod kapeluszem już staromodnym na taką pogodę rozmytą bełkotem…
Nie dba o nic jak patrzę bo na drzewach zostawia ostatki tylko resztki liści takie same jak ona zasmucone. W barwach niechaj zliczę a zliczyć nie potrafię z powodu wielkości ukrytych.
Co ma w zanadrzu cennego jesień złotawa widzę że diamenty w trawie pomiętej jak płaszcz pod stopą ścieląc krople zwieszone jak perły - tak piękne jak tylko mogą. Do rosy wiosennej podobne odzwierciedleniem będąc prawdziwym czystego zjawiska. A kropla czysta jak łza odbija brzask skąpo w świetle powstającego dnia jakby w purpurze to cud niechaj trwa zanim nie opadnie mgła. W palecie bezimiennej nikłe cienie rzucają zaspane spojrzenia dla świata takie niecodzienne dziwne zbłąkanie.
Ulicą senną korytarz wytacza jesienny pan co przechadza się uroczyście z panią starszą po rękę a wiatr z nimi spacerując z wolna rozwiewa liście do pary nuci melodię co leci w najdalsze zakątki miasta. Jesienna pora nastrojom sprzyja poranny chłód nastał dobry dla koncertu co rozbrzmiewa na wszystkie strony grając na strunach pobożnej szarości światła i melancholii.
Latami jesień przechodzi oddala się i mija zaklęta jej piękno zostaje na chwilę w nas i tam pozostaje jak dreszcz owładnięty pokusą pragnienia. Przychodzi przedwcześnie jesień proszona przez życie w złotej oprawie liści zziębnięta lecz czarująca jak zwykle to zależy dla kogo należy odczucie.
Jesień zjawisko cykliczne co rok babie lato fruwające w przestrzeń gdzieś tam włóczą się nici pragnień ludzkich i tej miłości ulotnej której się nigdy nie osiągnie. Do serc puka jesień przebogata liście do szkatułki wkłada niejedna osoba tkliwa choć nie słychać jesieni kołatania do drzwi to robi wszystko by na dobre zagościć w naturze. Krzykiem wron się objawia na polu rozsianym mlecznym dywanem pokusa ujmując tak tkliwie i cicho jak makiem zasiał polem spacerując razem z mgłą poranną jakby perłą zwieszoną na szyi ukochanej co siedzi w cukierni przy kawie i ciastku serdecznym.
Latami jesień się zjawia puka niedbale odchodzi o porze stałej jak zwykle co roku a odkąd to……nikt nie wie przychodzi by się zaprzyjaźnić z ludźmi zadomowić i zobaczyć co się wszędzie dzieje co u nas słychać pod strzechą łaskawą ……. Tychy, 11.10.2013
52.
/ Pogodzony…../Pogodzony z losem w przypadku pogodzony dosłownie odważnie rzecz biorąc nie narzucam się nikomu idę tak z nakazu prawa, które sam stwarzam i stanowię.
Śmiały w decyzji sam przeciw wszystkiemu co spada na barki nie wiem czemu? Godzę się z tym co przypadło z woli Boga z woli życia czy jeszcze czegoś!
Wdzięczny będąc, że się uda wyjść bez szwanku nie załamuję rąk a więcej podnoszę głowę. By coś uzyskać dobrego. Taka to ma dewiza pogromcy. Nie zamierzam jednak wiele wojować bo wojaczką nic nie wskóram już nie te siły nie ten wiek chcę tylko dowieść Bogu, że jestem godzien życia i się nie poddaję łatwo.
Nie mam nic do stracenia nic a nic na sumieniu wystrzegam się zła jak diabła blisko tolerancji siedząc z pokorą przyjmuję nawet najgorsze. Bo to ma recepta sekret i styl świadomy rzeczowy w pokojowym nastawieniu. W sercu noszę prawdę i z prawdą żyję na poważnie bo tak łatwiej być określonym. Świadomym niejednego nawet najgorszego.
Tyle dokonałem za życia na ile mnie było stać jedno co było mą tarczą to wiara, która nie odstępowała na krok. Dzisiaj z czystym sumieniem chodzę i z podniesionym czołem na przekór wszystkiemu będąc w przeświadczeniu, że dobrze czyniłem nie zbaczając z drogi.
A droga to wyboje życia rzuca przeszkody stawia wymogi niejedne, że głowa boli. Zmusza do wysiłku wielkiego nieraz i większego jak na moje siły już wątłe. Lecz cóż i to zdołałem udźwignąć z poczucia winy być może albo z bojaźni nie wiem do kogo.
Więc jestem wdzięczny losowi i Bogu za jego spełnienie. Co dodam w końcowym testamencie hołdu naturze, który składam i Bogu i sobie nie mówiąc o życiu. Rad jestem z wyniku tego niemożliwego – w moim odczuciu – to co istotne pokonałem z trudem i samego siebie i wszystko bez niczyjej pomocy więc śmieję się w gębę sam do siebie……….
Tychy, 26.05.2013
53.
/ Odnaleźć siebie / Odnaleźć siebie po latach to nic żadna wzmianka życiorys poblakły banał fraszka. Coś co nie powinno się liczyć bo przeszłe nie dzisiejsze jak zeszłoroczny śnieg nikogo nie obchodzi. A jednak drażni myśl bo to odległe czasem zapomniane i nieraz boli ściska w dołku i o tym się pamięta stale i ma w pamięci wiecznie. Doskwiera aż ponosi nie dając spać może z żalu czy zniewagi udręczenia. Nie jedno się przyczynia zajście zdarzeń splot lecisz na łeb i szyję popychany z całych sił rzucony na pożarcie bestii w ludzkiej skórze. Za wszystkim stoi człowiek z reguły zły bo reguł on nie zna i drwi sobie z każdego porządnego bo któż jest lepszy od niego. Wyciąga rękę żeby sobie zakpić śmiejąc się rzuca wyzwanie w pysk – boś głupi myśli. Nie masz większego cwaniaka nade mnie tak mówi rzecze donośle podnosząc czoło bo jestem wyższy i mi wolno to mi wypada czynić co zechcę. Tak robi i czyni byle by drugiego zmusić do poddaństwa karzeł o brudnej twarzy, pryncypiał wielki. Nie w geście lecz w ohydzie im lepiej dopiecze tym bardziej się cieszy ze swoich wyników z pomsty że tyle krwi napsuł i zatruł niewinnym ludziom. Brutal z miną świętoszka udaje a jakże wszystko jest dobrze nad wszystkim czuwa każdego wysłucha wszystkim kieruje jest w należytym porządku obrany kierunek pracy program zajęć tak tylko trzymać. Nie ma lepszego blagiera pozera krętacza ale wokół się podoba jego praca styl maniera. Taki się nadaje do wszystkiego wszystkich zwodzi czarem wdziękiem nieprzeciętnym. Brawura to mało chełpi się cudzym sukcesem co podwładny zrobi określi powie on to bezczelnie przyjmuje że to jego pomysł kombinacja wyśmienita geniusz w głowie. Poklask składa sam sobie afisz stroi bo należy mu się miejsce wśród najlepszych. Tak to było tak to jest i tak to pozostanie biedny pracuje na bogacza podwładny na szefa i zwierzchnika. Choć nic on czasami nie reprezentuje a jednak ma większą siłę przebicia jest górą z jego zdaniem się liczą opinią największe ma u wszystkich względy. To co powie święte nikt nie podważy nawet kłamstwa tak ma być przełożony ma zawsze rację w każdym punkcie. I na tym wywód skończony jak i skończony rozdział fiaska beznadziejnej pracy w obrębie kołtuna prostaka nicponia. Odnaleźć siebie to sztuka już nie wiem co utraciłem a co szukam. Bo z dorosłego nie będzie już dziecka jestem dziś inny i nie będę tym co byłem dawno temu w przebyłym czasie. Nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki czas przemija woda upływa. Pamięć zawodzi a ja jestem bezradny i czekam zmiany. Czy zmiana jest możliwa? Dręczy coś w środku gryzie czas stoi ością w tym samym miejscu dla mnie skończona gra porażka inny jestem niż byłem więc nie mogę przebaczyć sobie i innym! Dlaczego stało się że zostałem poniżony ludzką godność mi zabrano w pracy moje człowieczeństwo. Pokuta mnie spotkała muszę użerać się z draniem gładkim jak piskorz nieznośnym miejscami okrutnym. A w tym bieganiny ciąg za byle czym krzątanina po bezdrożach spraw absurdalnych plątanina zdarzeń niecodziennych, awaryjny tryb bez końca bez pomysłu. Labirynt nie dawał spać po nocach, mrok nużył mą świadomość nie było wyjścia była zła passa koniec świata. Czuję się tak jak gdyby przez zawodową pracę zabrano mi najpiękniejszą cząstkę siebie zabrano mi życie jakie miałem przedtem. Niezależne bogatsze i szczęśliwe w sobie pewność co określała moją dumę i przynależność do świata równych. Teraz jestem obcy sam dla siebie porzucony. Poszukuję światła wsparcia co mi otworzy oczy bym wyszedł na równinę na ludzi i poczuł smak ciepła miłości wolności osobistej tożsamości własnej. Nie miałem dobrze pchając wózek pełen goryczy codziennie sam jak palec z trudnością wszelką. Nie dawał nikt otuchy skargi rzucano mi oczy był czas że wątpiłem i nie wierzyłem w siebie. Ocknąłem się późno w ramionach nadziei wyszedłem powoli z depresji i ze słabości. Nie miałem szczęścia i nie mam to widzę rzucam się w oczy jako rozbitek sfrustrowany nieco. Pech prześladował a zewsząd żadnej pomocy słowa pociechy tylko zgryzota jedna w sercu mi była zawsze ostoją. Ale to wszystko było dzisiaj jest inaczej jest zwycięstwo – inaczej żyję postępuję życie spowolniało szarość znikła radość przyszła z rankiem pojawia się z sercem. Odnalazłem siebie któregoś dnia wartość siebie odnalazła mnie zapukała mile do drzwi i stąd ta zmiana. Stąd odmiana inny styl inna wizja mego świata dzisiaj każdy dzień to święto każdy dzień to fart w ręku uśmiech zrozumienia idzie śmiało upragnione szczęście radość. Serce wita cel mój piękno życia. Utraciłem siebie teraz siebie mam z powrotem jestem taki jaki chciałem być jaki byłem może kiedyś. Odnalazłem siebie choć przypadkiem to rzecz niesłychana to świat pełen dróg pełen śladów ale ja już wiem gdzie mam iść. Co mam robić dalej co wybrać znaleźć sposób – jak żyć lepiej. Do tej pory popis był bez głowy próżny trud odnalazłem siebie wreszcie – to jest cud. Odżyłem w samą porę gdy wolność wpadła do rąk sama tuląc się do pamięci przeszłej. Bo w życiu jak w bajce metafora swe miejsce znajdzie z trudności na prostą wychodzisz z dołka na powierzchnię z niewoli na wolność upragnioną z ciemności do światła jeden krok. A z brzydkiego kaczątka stajesz się księciem………… Tychy, 18.07.2010.54.
/ Może kiedyś /Nie potrafię nawet zadbać o siebie należycie troszcząc się o innych bliskich mi sercu z kręgu rodziny czy dalszych spokrewnionych ludzi życzliwych i dobrych jakich mam wszędzie. Jakich spotykam na drodze życia w ten sposób się odwzajemniam pieszczotliwie i z czułością wielką. Traktuję wszystkich na równi przyznaję bez wyjątków taka ma wola jednaka ! W tym co robię znajduję pocieszenie głębię przesłania moje powołanie a może mi się tylko zdaje? Z poczuciem szlachetności żyję poświęcenia bo tak trzeba i należy bo kogóż to w końcu mam? Błędny rycerz ze mnie – druh okrągłego stołu tak myślę z historią i bez z łaskawości to robię.
Ideą mi miłość była i jest tak myślę co mam na dnie co mam w sercu wrodzone wyuczone nawyki kultury wiary co noszę w duszy poskromionej. Tak chcę czynić z wdzięczności do świata! Co w końcu z tego mam pytam siebie po cichutku nie potrzebnie by nikt nie usłyszał skarg bo nieraz tylko uśmieszek widzę na ustach płynący z politowania. Bo politowania może jestem godny jednakże szacunku gdyż szacunek mam do siebie większy przez takie służenie.
Znienawidzony być może przez innych maluczkich co nie potrafią ale za to umieją sobie drwić z każdego lepszego śmiejąc cichaczem. Głupi jakiś – twierdzą i myślą. W zamyśle każdy ma coś z dobrego człowieka w sobie i nie jest zły z natury lecz to środowisko zawsze cię odmieni czasem skrzywdzi skarci sterując tobą pokazuje to co grzeszne ustalając normy. Wokół siebie niegodziwe.
Może kiedyś ktoś zrozumie potem jeden drugi trzeci szał ogarnie wszystkich i to im się spodoba wreszcie. Przyjdzie taka chwila wiem nic przecież nie trwa wiecznie nawet głupota – sadzę. Tak bym chciał dożyć by ktoś chciał mnie poprzeć w działaniu. To dobra rzecz mieć drugich koło siebie – przecież dla nich żyję. Żeby to było prawdą…….. Tychy, 12.03. 2014.
55.
/ Jestem w grze /Wszystko mam za sobą niewiele przed drogę prostą co niesie i mknie. Gonię czas zbytecznie jak to moje całe życie będąc tuż obok powinności. Nie zdołam zabłądzić bo z górki mam i gnam na oślep stanowię jedność z życiem więc się nie zgubię i tym nie martwię. Starość włada niepodzielnie od jakiegoś czasu szermując siłami więc nie ucieknę bo dokąd? I trzyma mnie zbyt mocno zuchwale w szponach. Nie ufam niczemu i światu i życiu mając doświadczenie przykre widzę bo jedno i drugie opuszcza mnie zwodzi w najważniejszej chwili – przetargu. Tego każdy się boi i nie chce a ja doświadczam bo muszę tak wyszło bo każdy przecież przechodził przed laty powinowaty krewny i brat. Nikt nie pyta co słychać każdy unika rozmowy z Bogiem poza mną oczywista. Nikt nie chce wiedzieć ile to pragnień ile życzeń mam w myślach co niepokoją. Przybywa na koniec ulga pocieszając mnie bo daleko jestem od śmierci. W kłopocie i tak jestem a daleka droga czas prędko ucieka sił niewiele żaden nie przejmuje się mną nikt nie zaczeka w poczekalni dworca ja natomiast służbowo stoję. Ja wciąż należę do żywych. Przychodzi ta godzina gdy karty stawiają na stole a może doniosą gromnicę bo nigdy nie wiadomo. Zawczasu żeby nie zwlekać! Jeszcze nie przyszedł czas na mnie nie widziałem przepowiedni a ja natomiast chcę tańczyć nie umierać żyć w rozbawieniu jak nigdy. Gonić co sił za dziewczynami wspaniały w piękności o poranku. Nie było czasu doznać uciechy za młodego życia bo obowiązki troski to taka procedura teraz przyszła sposobność ochota największa lecz chcą mnie grzebać a ja nadal jestem w grze. Nie spoglądam za siebie nie odwracam do tyłu wczoraj to przebrzmiała sprawa. Wczoraj to autostrada ulica bez zabarwienia droga strat droga bez powrotu. Przeszłość to dzielnica kiepska rzeka zapomnienia zamierzchły czas a mnie tam nie ma jestem wśród żywych pojęciem względnym.
Przy życiu ciągle gdyż czuję się lepiej dalej więc tkwię przechodzę z mroku w jasność dnia i znowu jestem w grze. To upodobanie czy blef. W świetle się budzę i więcej rozumiem mądrość oświeca mi drzwi w które wchodzę. Ujawniam zamiary perspektywę wnętrza poczucie zmiany odkrywam jakie mam w sobie. Chcę sobie kreślić cele na ostatek życia być szczęśliwy i być wolny od uprzedzeń bo nie byłem nigdy nie na żarty od przekonań sterty.
Rzucam gdzieś świat złudnych myśli… wizję mam w głowie ona daje otuchy do mnie należy wszystko co pragnę od zawsze. Wolność ma teraz określa życie nowe w powieści co piszę nie kryję radości postanowienia ale ją wspieram. Drogowskaz mi świadkiem przynależność wszelką odrzucam i czytam co serce dyktuje bo piszę scenariusz najlepszy wolny od trosk. Sam wreszcie stanowię o sobie……… Tychy, 24.03.2014
56.
/ Zapłata / Życie płynie mi rzeką co najpiękniejsze mam już za sobą przede mną nowe wezwania: starość i śmierć oczekiwana w niewygodny sposób. Chociaż nie myślę o groźbie nie mogę przestać co mnie nurtuje gryzie i siedzi w zmęczonej już duszy brzemiennej. Każdy nie chce odchodzić w większości ludzi co znam…… każdy się boi bo to porównanie do tragedii osobistej porażki. Koniec dla wszystkich jest przykry każdy ma obawy w niepewności jest wyrok ostateczny. To taka kolej rzeczy to co następuje odwiecznie prawda nie skrywana nie oglądająca światła. A tyle jeszcze do zrobienia mam tyle rzeczy w marzeniach przyzwoitych tyle do wykonania z założenia lecz nie poddaję się obecnie a cieszę w wniebowzięcie. Żyję jak żyję jak potrafię najlepiej jak pojmuję sens jakby kto się pytał! I ta myśl trzyma mnie przy życiu bo właśnie realizuję swe dzieło dalej ciągnąc wózek jak przystało. Nie zawsze istnieje możliwość zakończenia tego i owego wszystkiego jak należy wedle własnej woli. Według listy życzenia. Bo temu trzeba pomóc tamten prosi więc jak odmówić – co zrobić takie życie. A życie jest jedno chowane w zanadrzu skrywane po cichu dla niepoznaki bo jak można cokolwiek chcieć pomijając żądanie. Tak wiele pozostaje załatwić a ja zostaję jak palec samotnie z wszystkim i z odsieczą pierwszy idę by pomóc. Chociaż jest tyle chętnych wokół dać serce w ogromie – ale wyłącznie w mowie. Najwięcej przypada mi obowiązku zostawiono tyle co zwykle tak z przyzwyczajenia bo nie odmówię wszyscy mnie przecież kochają jak widać fałszywie. Bez końca posługi czekają wzywa niejedna trudność a inni żerują z cicha się śmiejąc nie będą się przecież trudzić bo po co – jak głupi jest na posterunku. Tak się sprawy toczą tak się sprawy mają – pożałowania godne pożałowania ja godny osobiście. Bez przerwy przyjmuję na siebie rzeczy nie swoje nie swoje racje swoje natomiast pozostawiam z boku na później. Bo inni ważniejsi oni się liczą są dla mnie najmilsi zawsze z ochotą w pierwszym szeregu są jak trzeba za nich zrobić robotę i znaleźć dla nich czas . Bo to najwięksi z największych pseudo przyjaciele przyznam że jakoś fatalnie trafiłem z wyczuciem. Moi to ulubieńcy jak z afisza z poczytnej gazety co moje odkładam na jutro na potem a jutro ucieka jak reszta dni. Jak wszystkie wiosny a ja tkwię I na więcej mnie już nie stać bo dzielę życie swe pół na pół. Rozdaję życie jak monety rozmieniam na drobne co moje i nie wiem gdzie jestem dla kogo pracuję i do kogo właściwie należę. Chciałbym wrócić do siebie z powrotem godność swą wreszcie odzyskać i być sobą jak przystało na mężczyznę. Nie muszę się spowiadać a robię to bo żyję uczciwie wyłącznie dla innych. Tak myślę niech spowiadają się ci którym służę właściwie czcigodnie. Lecz kto za mną się ujmie kto mi pomoże jak będzie trzeba na kogo mogę liczyć na Boga i nikogo więcej. Taka to zaplata czeka każdego co stawia na niewłaściwe konie w życiowej gonitwie. Ktoś powie: boś głupi i głupim zostaniesz masz dobre serce ale nie dla siebie i tak cię traktują widząc przybłędę. Z tym się i wiąże więc taka to przysługa i ludzka niewdzięczność idąca w parze. Co siejesz to zbierasz to dobre porzekadło nie masz dla siebie wytchnienia to żywcem cię grzebią. Tychy, 24.03.201457.
/ Czyj jestem… / Niby mam wszystko co trzeba niczego mi nie brakuje skrawek nieba nad sobą chleba do syta i nie narzekam. Czy jest jakiś inny powód do dumy? Nie proszę nawet o łaskę bo z łaską żyję i to jest zbyteczne jak trzeba z nią się podzielę jeśli ktoś zechce. W miarę z wszystkiego korzystam i cóż mi więcej potrzeba czy księżyc srebrny z nieba…. Lecz jedno co mnie gryzie ujmując prosto i szczerze to doprawdy co nie wiem - do kogo faktycznie należę? To tak w skromnym wydaniu rozterka martwi serce zżyma zmieszanie pokątnie śmieje się i siedlisko mizerne rzuca mi myśli czarne pogmatwane. Bo mam co trzeba mebel posłanie i dach nad głową i cała reszta to bez znaczenia coś do zjedzenia i tyle…. lecz dalej nie wiem – do kogo należę? Do siebie czyżby – a to dopiero chryja! A wszyscy jak widzę mają to samo nic szczególnego te bogactwo wątpliwe te same troski zmartwienia dorobek życia doprawdy śmieszny. Tym szczycą się a jeszcze inni mają się bogaciej tym się chwalą chełpią obnosząc z popisem. To z reguły ich nie wyróżnia a kłuje zanadto ta zwodnicza małostkowość przeklęta . To zbędność nic szczególnego wyraz wyłącznej głupoty nadętej jak balon przysłowiowy. Czy na tym polega życie? że ma się szczątek grata tak się pytam z troski nie o względy chodzi a o dobroć i przyzwoitość której brakuje w głowie. Ta przyzwoitość co wyróżnia zwyczajnie prostych ludzi. Co to daje dążenie do komfortu – po co to komu? Piąć się na szczyty chciwości rywalizując do przesady przyjmując zasady konkurencji w jakim celu to wszystko? To ekonomia rządzi i kieruje wszczyna zawody działania bo nie mogę być gorszy i nie mieć tego co inni mają – to wstyd przeraźliwy. A wstydem jest urojenie dawka pozornego szczęścia te wykazanie na co dzień zbytku śmieszności tego świata. W każdej dziedzinie to samo walka o byt o pomysły o plany o wyraźne osiągnięcie sukcesu. Spór trwa od wewnątrz o dążenie ambicja to czyni urazę mając do pecha i nie chce popadać w zwątpienia. Pech spiera się o właściwą drogę bo nie chce niżej upadać wiadomo. Każdy nie chce przegranej niechybnej porażki bojąc się utraty wszystkiego nawet złego. I tak gra przejmuje pole walki jak w ringu wymierza ciosy góra dół poniżej pasa to większość stosuje by wygrać. A zwycięstwo takie nie daje satysfakcji. Pomijam dezaprobatę i życzliwość bo ona nie pasuje jest jak pięść do oka ja pudłuję ze stwierdzeniem - gdzie jestem czy na targowisku czy na bazarze wstrętnym. Czy na pchlim targu gdzie wszystko kupisz i głupotę za marny grosz. Stoję więc w rozkroku kręcę głową tak w kiepskim nastroju w podziale myśli – myślę w końcu czyj ja jestem do cholery! Ofiarą czy gościem proszonym na wesele. Wszystko to wina emocjonalnej strony zaangażowania treścią wnikliwe to pewne lecz nie dam sobie uciąć głowy czy tak jest rzeczowo naprawdę. Jak kończy się sprawa ostatecznie wiadomo to nie nowość od dziś - tracisz godność przyczółek wszelki gubisz i tożsamość może i serce bo wymyka się szczerość i sens zanika rozsądek i uciekasz do skąpstwa. Nie masz życia w sobie masz za to pieniądze co szczęścia nie dają! Chodzi o inne życie w innym wydaniu bierzesz w tym udział ale nie jesteś postacią a prędzej marionetką przystając do innych w obcej skórze chciwych łakomych i krwiożerczych z natury. Wilków zgłodniałych podstępnych broniących dostępu do skarbów nie twoich a zgubnych wartości. Fałszywych pozornych bo sam nie rozdajesz karty czyni to ambicja ta fałszywa zawsze strona medalu. Nie określam czyj ja jestem chodzi więcej o zjawisko powszechne o zmorę ludzkości i błąd a w tym czy na przysługi jestem wyłącznie czy na coś więcej – tego nie wiem…… Bo z założenia jestem towar wyłączny na sprzedaż czy gorzej psom rzucony na pożarcie – jak padlina. Nie ustalam nigdy swego położenia chwili i decyzji jakże nietrafnych ….. Czyj jestem w końcu – element życia czy własność przedmiotu radzącą się w życiu uwagą nie mającą głosu czy bezimiennym frajerem losu. Tychy, 02.04.2014.58.
/ Może i jestem /Może i jestem staromodny konserwatysta z krwi i kości nie będę się sprzeczał zaprzeczał jak jest – wiadomo. Splot przekonań moja racja przed którą się nie ugnę. Co siedzi mi głowie myśl czy koncepcja albo rada wyniosła. Nie mam powodu do obaw niech będzie jak jest niech mówią co chcą że typ spod ciemnej gwiazdy co mnie obchodzi nie chcę niczego zmieniać i basta. Za żadne skarby mego spojrzenia na świat obiektywny w sposób niezmienny ale prawdziwy. Nie zmienię się przez wiek: nawet siebie i przekonanie na inną modłę styl to nie możliwe iść na kompromis by się przekształcić przepoczwarzyć – te rzeczy nie ze mną. Taka ma natura stworzona naturalna. Siedząc na kamieniu z kart nie wróżę filozofem nie jestem ani żadnym mędrcem lecz doświadczenie podpowiada mi i się nie myli jak moja intuicja. Zostańmy przy starym to myśl przewodnia – to moje motto na życie rozsądne. Świat idzie z postępem ja tkwię stanowczo w przeszłości i dobrze mi z tym - tak jest najlepiej po co więc zmieniać wartości jak wszystko poprzednie sprawdzone jest i dobre. Trafne w najlepszym porządku z doświadczeniem włącznie. Widzę w starym modelu same korzyści w nowym niebezpieczne ścieżki bo niepewne jest jutro i przyszłość każdego dziecka młodzieńca wątpliwa. Żaden to cud przeobrażenie lecz co innego możliwość stara na nowo odkryta to gwarancja sprawdzona co do joty. W byłym widzę i inne korzyści jesteś tym kim byłeś i to ten plus że masz to co zdobyłeś przeżyłeś i twoje jest zapewnione najlepsze przez byt. W nowym witają cię niespodzianki stoi niepewność u bram i zagrożenie wątpliwość w całości to fakt i z tym trzeba się zmierzyć dać upust swej racji z domieszką fantazji a to nie prosta rzecz a szalona.
Może i jestem starej daty śmieszny zwyczajnie i prosty nawet śmiem twierdzić: prostolinijny. Niepoprawny romantyk a przy tym – zuchwale przejęty stylem z przeszłości. Lecz tego się nie wstydzę co to komu szkodzi jak nic nie skrywam nie mając sobie tego za złe. Taką to przypadłość mam w swej naturze przypiętą od zawsze.
Nie powiem że dobrze mi z tym to bez znaczenia określam siebie w ten sposób zawsze i wciąż wyróżniam się i stawiam w odmiennym świetle. Stąd zapewne cecha ta mnie i cieszy. Bo natura ma w całej rozciągłości daje to co najlepsze człowiek rodzi się taki jaki ma być bez dwóch zdań. Tak to wychodzi dając i szczęście urok co tu kryć to widać z każdej twarzy.
Może i jestem nieobecny czasem niezdarnym przedmiotem minionej epoki co się zdarza w świecie przełomu. A kto z nas nie jest przyznając się szczerze – to tylko pozory nieustające światła migotanie - pozory stwarzasz udając tego zazwyczaj kim się właściwie nie jest.
Wydarza się zdarza z reguły a w regule żadnej się nie mieszczę szukam porównań i ich nie znajduję jestem ewenement w pewnej skali nie mający chęci na zmiany. I tego się nie wstydzę tego się nie wyprę nic nie skrywam przed Bogiem ludzi co to obchodzi? Czy dają mi jeść czy ubierają moja to sprawa – kto jest zacz ! nie mam sobie nic za złe taki jestem – bo to samo przychodzi samo objawia.
Cechy takie same się przypięły to natury sprawka od dawna tak było od zawsze tak miałam nie powiem czy dobrze mi z tym jedno co powiem: to mnie wyróżnia od innych a nawet cieszy – tak myślę. Chwaląc się skrycie jestem innym nie tuzinkowym według szablonu ale jeden może na milion – kto wie? Jaka rachuba to może ocenić jak na nikogo nie można liczyć ! Tak się składa co tu kryć ja jeden noszę znamię dziedziczeń.
Każdy szuka szczęścia tu i tam na swój sposób odnajdując siebie w przymiotach rzadko określając zgodność bo udaje się wciąż tego kim się nie jest – co jest fałszywe. Biorę odpowiedzialność wielką za to kim jestem bo świadomy jestem życia zanadto otwarcie mówiąc…. Rozstrzygam w sobie nie jedno konflikty i spory wewnętrzne chociaż są różne przyczyny ja dążę do doskonałej prostoty.
Może i mam poprzewracane w głowie co zrobię nie pasuję do dzisiejszej mody – co i tak jest powtórką kopią już zapomnianą. Może i jestem wsteczny innej daty to mi pasuje jak ulał bo bliższa jest ciału koszula zawsze….
Tychy, 05.04.2014.
59.
/ Leśna pogawędka /Posłuchaj jak szemrze las jak rozmawiają drzewa cichaczem niosąc dźwięk który daleko rozbrzmiewa. To przyrównanie piękna melodia leśna i kołysanie wiatru wzdryganie i pieśń którą oznajmia przyroda.
Posłuchaj co las ma do powiedzenia co mówi gdy się odzywa do ciebie śle słowa gdy jesteś obecny. W objęciach w głębokiej głuszy.
Co przekazuje las I jaki kojący ma wpływ na świat na ciebie i życie. Takim natura mówi językiem rzucając piękno i wdzięk. By zaszczycić cię chwilą gdy jesteś tam całkowity.
Słowa lasu jak telegraf wiatru muskanie najczulsze pomiędzy liśćmi bratanie słowo w słowie leśna mowa pogadanka miła o wszystkim. Co w trawach piszczy co brzęczy opodal gdzie intruz dotyka gałęzi zbierając maliny czy grzyby.
Las nie jest martwy słyszy tętni życiem jak ty to nadzwyczajna sprawa jednakże nie dla wszystkich. Rozumie to ten co odnajduje podziw i zrozumienie wielkie. To co właściwie godne przejęte obnaża natura cała od zawsze.
Źdźbło trawy łaskocze gdy Idziesz ostępem mając wrażenie takiego spokoju pod ręką jakbyś dotykał ciszy. Nie musisz mówić a wszyscy wiedzą gdzie jesteś co czujesz las cię penetruje.
Runo i las oznajmia gada faluje jak strumyk las wie co kryje przecież to zalotne miejsce swawolne czułe i towarzyskie. Dla ptactwa i zwierząt wszelkich. Ty jeden i las samotność w samotności cisza w ciszy i ten stan błogi nadzwyczaj piękny stanowią związek szczęśliwy w leśnej pogawędce …….
Tychy, 06.08.2014
60.
/ Wpływ księżyca /
Podchodzę do okna by popatrzeć jak budzi się dzień. Noc nie odchodzi tylko światłoJuż dnieje i jest wcześnie nikłe przenika cień.Dzień nowy rozświetla formy ozdoby a ja co wiem o nocy o dnie – nie wiele nie jestem przecież czarodziejem. A dla śmiertelnika to tylko zjawisko.
Patrząc tkliwie to tajemnica dla oczu i serca. Spoglądam głębiej co jeszcze wyjawi świata ponurość z obrazu mroku.
Ta chwila to przebudzenie życia I jego urzeczywistnienie. Stoję i oczekuję w sobie zmiany by wpływ księżyca przyniósł to o czym marzę.
Nic niezwykłego a prostego jak ja w pragnieniach. Bo księżyc to magia ulubieniec I zakochanych i cierpiących z nadmiaru wrażeń.
Daleka jest droga do słońca I jego wschodu czy wzejdzie dla mnie jego ciepły promień jeszcze.
Tkwię po uszy w roztargnieniu Nie mogąc spokojnie spać Budzi zmartwienie nie jedno I obawa o jutro które jest. I tak jutra wypatruję innego niż te wyłącznie dla siebie.
Patrzę co przyniesie świt wszystko jest takie samo poza mną oczywiście. Bo niepokój wkradł się w me serce i przeszkadza żyć.
Nachodzą myśli nie takie jak chcę lecz księżyc i jego wpływ dokona cudu to wiem i w to wierzę dlatego wpatruję się w przyszłość…… Tychy, 28.09.2014