Przemyślenia

31.

MOJE PRZEMYśLENIA.
Jak wiemy i widzimy wszystko natrafia na mur trudności z różnej przyczyny, czy to na poziomie obiektywnym czy subiektywnym, całe życie jest od tego zależne, jego warunki i całokształt. Trudności napotyka każda dziedzina, życie społeczne, polityka, ekonomia, kultura, sport itd. życie środowiska i każdego z osobna, dosłownie wszystko na co się nie spojrzy o wszystkim decyduje człowiek  i człowiek za wszystkim stoi murem, jak opoka. Czasem komplikuje sprawy stawiając upór niemiłosierny, przez brak zrozumienia dla drugiego, braku miłości do niego, zazdrość czasem  pojawia się u niego, nieposzanowanie, wrogość, nieżyczliwość, cechy charakteru brudne, nastawienie, poglądy i można by wyliczać, wymieniać bez trudu. A nieraz zła wola, niespodzianka, która nami kieruje jak chce, poczucie wyższości nieraz i nastawienie, ja Wam pokażę i co ja znaczę, tak niejeden myśli brutal, pod krawatem urzędniczym piastując wygodne stanowisko na posadzie państwowej. Jakie to małostkowe, drobiazgi decydują i komplikują nam życie. No i oczywiście pieniądze, których brakuje każdemu a nikt nie chce się dzielić i one są zmorą naszych czasów, z jakiego powodu, chciwości, nieuczciwości, zachłanności i wielu innych cech, na różnym szczeblu stanowisk i życia społecznego.  Cechy negatywne ludzi są bolączką, rezultatem przyjęcia niehumanitarnej postawy względem nas wszystkich i to daje taki efekt, wywołany później nierównością i niesprawiedliwością społeczną. A na dobrą sprawę nikt nie wyciąga z tego konsekwencji i nic się z tym nie robi dalej. A wiadomo jeden z drugim, utrzymuje się z naszych podatków i społeczeństwu idzie nie naprzeciw ale odwrotnie, by wykazać swoje fochy.  Wiem, z praktyki, że nie ma nieprzezwyciężalnych trudności, problemów, jest tylko słabość wewnętrzna i upadek moralny. Jak się chce czegoś dokonać od serca, dla ludzi i potomności, to nie jest trudna sprawa, to coś co nam brakuje na co dzień , oczywiście nie wszystkim. Dobroć to przywilej, taka mała cecha, idea od siebie dająca tyle dobrego, która rodzi się i jest w zasięgu. Widzę to tak: przeszkodą w tym jest albo błędne nastawienie, psychologiczna strona człowieka w egoistycznym zabarwieniu, kierunek do świata nieodpowiedni i do ludzi jaki się przyjęło i przyjmuje. Jeśli ktoś podchodzi z nastawieniem dobrym i mówi z przekonaniem; dla niego problemy nie istnieją, to z założenia inaczej sprawy się toczą, bo jest pozytywna reakcja i wola osiągnięcia sukcesu, pokonania trudności. Jestem przekonany, że wtedy nie jedno się udaje po naszej myśli. Drugie nastawienie to: nie ma problemów, których nie mógłbym rozwiązać, jakże szalone, ktoś powie ale czy nie jest możliwe, przez entuzjazm do pokonania sprawy, uzdrowienia niejednego. Na tym polega różnica między tymi co chcą a tymi co nie chcą i udają a wszystko zwalają na przyczyny tzw. obiektywne. Jak mówi przysłowie, złej baletnicy nawet spódniczka przeszkadza. Jakże dużą odczuwa się satysfakcję i przyjemność gdy załatwi się sprawę i pokona trudność, twierdzę nie do zdobycia, ile to daje przyjemności, wewnętrzną wartość podnosi i daje impuls na przyszłość. No i podnosi to na duchu i daje impet do dalszego działania. Ludzie, powiedzmy decydenci przyjmują dziwną orientację zapominając komu służą i po co są powołani. Te morale ich pod wpływem władzy małej, większej upada i taki się panoszy i większość olewa, nie czując respektu przed nikim. Czasami wypływa i występuje jakaś pogarda gdy ktoś niczyj stoi, petent, ubogi stanem i o coś prosi, z góry jest przegrany i nie ma co szukać by został pozytywnie załatwiony w urzędzie, instytucji czy w sądzie. Jak cię widzą, tak cię piszą i można dodać traktują. Czy słusznie, z tym się nie zgodzę, bo różny jest poziom i dysproporcje, czasami nie każdy umie się dobrze wysłowić i jest skreślony, odsyłają go więc do diabła albo zbywają. Zaznaczam, że uogólniam sprawę, to co inni przeżyli i doświadczyli na sobie, ja tylko przedstawiam i opieram się na pewnych relacjach, by nie pozostawić sprawy bez echa.Czasem i lenistwo przysłowiowe się dostrzega u władnych, bo się nie chce, bo co ja z tego w końcu mam i inne wywody z materialnego podwórka. .Czasem niechętny ktoś jest gdy czuje wyższość nad drugą osobą, właściwie wszystko się waży za i przeciw, umysłowe rozgrywanie partii czy warto albo nie warto się angażować, taki jest człowiek w podchodzeniu do rozwiązywania problemów a im wyższy urząd, to mniejsze zainteresowanie problemem tych co są w dolinach i w otmętach społecznych zakamarków.Człowiek z tych powodów zawsze stwarza problemy, stwarza pozór i realizuje zamierzenie mocodawcy: nie dać na przekór, taka to natura człowieka, uszczypnąć, dokopać bo drugiemu nie potrzeba i należy się.Nikt nie chce się za nadto poświęcać sprawie, co dopiero problemom, bo to wymaga dużego nakładu sił, spory wysiłek to i bezcenny czas i za jakie w końcu pieniądze. Podejście jest skomplikowane jak i sam problem, bo w samym działaniu natrafia się jeszcze na mur nieprzyzwoitości i innych wykrętów mając po drodze, by coś zrobić z obowiązku. To jeden kogel mogel. Historia się powtarza bez względu jaki był czas, taka sama reakcja była ludzi w różnych okresach czasu, każdego o koślawym charakterze. Skąd to się bierze, gdzie początek rzeki tej co się wije przez życie, gdzie przyczyna i to nie jedna zapewne?Spójrzmy na to inaczej, nie na skutek ale szukajmy przyczynę od początku do podstaw zaczynając od dzieciństwa. Gdzie być może jest zło, niby bez znaczenia a jednak, patrzmy na dziecko małe, które chce zawładnąć nami, jeśli wyczuje możliwość, gdy płacze bierzemy je na ręce i kołyszemy, śpiewamy i pieścimy i to samoistny nawyk, który dziecko wyczuwa i chwyta, nami potem manipuluje bezwiednie.To samo dziecko bawiąc się klockami, zabawkami tworzy bałagan, rozrzucając wszystko na różne strony a potem znudzone nie sprząta ich a kto? mama, babcia, dziadek, starsze rodzeństwo i tak rośnie z dzieckiem przyzwyczajenie, ktoś za niego pokonuje trudności, dogadza, za niego wszystko wykonuje i mamy efekt po latach, że nad wszystkim taki załamuje ręce i ma trudności cokolwiek dokonać i zrobić.Zawsze jest wymówka nie da się, to niemożliwe, trudności same spadają i tak to urasta do szczytów.I tacy potem na stanowiskach załamują ręce i nie wykonują żadnych ruchów, by przezwyciężyć trudności i sprawy, które ich przerastają jak wieżowce. Te samo dziecko, później młodzieniec nie musi starać się bo mama wszystko zrobi, przygotuje do torby, plecaka włoży i sprawa prosta załatwiona na cacy.Tak dzieci rosną, niewiele robiąc a tylko wymagają, daj i jeszcze psioczą, zmanierowani są na całego, bez krzty ambicji i dobrej woli. Takie to rosną samoluby, zakały, nieudacznicy, jeden lepszy od drugiego w bałaganie i w nic nie robieniu a potem w pracy niezadowoleni, obojętni i stwarzający problemy na każdym kroku. Z przeszłości pamiętam takim, którzy mówili: dajcie mi ludzi, to ja wszystko wykonam! Może przesadzam ale czas przenosi niejedno złe, które się nie eliminuje a tylko potęguje jak na złość.Każdy z nas jest wygodny, trudny do zmian, dodam większość to jest niereformowalna i przez to życie staje się trudniejsze, jak i problemy, które niesie ze sobą. Właściwie co tu dużo gadać i czego tu się dziwić,takich to myśmy, jako rodzice sami wychowali i mamy to co mamy, za własnym przyzwoleniem. Stwierdzam po latach, że to nie my dzieci wychowujemy a dzieci nas, lekcja historii przykra, z życia wzięta lecz nic nie jest jeszcze stracone, bo gdy żyjemy to jesteśmy drogowskazem i wzorem dla młodych i dzieci… Niewiele jest stracone, samo życie uczy i podaje przykłady ale trudności ludzie wywołują i borykają się z nimi uczciwie, gorsza sprawa to ci, co nie chwytają tematu i nie reagują na nic przez obojętność i asekuranctwo są najgorsi. Ci, to są co wrzucają bieg wsteczny i z wszystkim mają trudności.
Najlepiej odzwierciedla to przysłowie: „dla chcącego nie ma nic trudnego”. 
I to by było na tyle.
                                                                                                                              Sympatyk

32.

MOJE PRZEMYSLENIA
Zawsze była  sprzeczność, kontrowersja może i wojna, pomiędzy tym co przeszłe a przyszłe, to taki porządek, kolej rzeczy, wieczny spacer po linie z braku uznania wartości jednego do drugiego i osiągnięcia pojednania, przy czym nie wiedząc co się ma, co dostaje i co się ostatecznie  zyskuje przez to. Niezgoda  w świecie dominuje, występuje czy to różnica zdań pomiędzy starym  i nowym, ojcem i synem, matką i córką, objawiająca się konfliktem pokoleń, generacji, kultur i cywilizacji na przełomie dziejów ciągnąca się do dnia dzisiejszego. Jak ludzkość długo istnieje tak było i tak chyba zostanie, póki człowiek żyjąc nie zrozumie sam siebie i swego postępowania, przyczyn, które to wywołują. Czy konflikt wywołuje obawa, czy nieporozumienie na tle świadomości i idei, walki z czasem , myśląc, że się wie lepiej i jest mądrzejszym. A to dotyczy innej myśli, wizji czy aspiracji .czy to jest wyścig, kto lepszy w rywalizacji czy głupoty. Co z tego wynika, jaki jest w tym sens i cel, że coś takiego występuje od zawsze? Gdzie tkwi przyczyna i co jest powodem, że tak się dzieje i czemu to służy a jaki jest tego wynik to widzimy. Bo wciąż wyważa się otwarte drzwi, czy jajko jest mądrzejsze od kury, filozoficzne pytanie na fali historii nie znajduje odpowiedzi. Czy sięga się po mądrość i rozsądek, kto na to odpowie? Takie pytania pozostają wciąż zagadką i tajemnicą odwieczną. Przeszłość ma cechować zdobycze, bogactwo doświadczeń i osiągnięć  i ukierunkować przyszłość, to jest podwalina postępu i zmian jakie zachodzą później w świecie i w życiu, na jego wszystkich poziomach i płaszczyznach. Dlaczego jedno z drugim trudno pogodzić i znaleźć klucz porozumienia, innymi słowy zgody by przejście było bez wstrząsów i konfliktów. Czy dziecko jest mądrzejsze od rodzica a uczeń od nauczyciela, pytania budzą kontrowersje i sama sprzeczność z nich się znajduje i wyłania. Wszystko zależy tylko od punktu widzenia i przyjęcia prawdy zrozumienia. Zrozumienie rzeczy daje możliwość wejścia w sprawę właściwie i rozsądnie. Jak to się przekłada dzisiaj, młodego najczęściej cechuje  buta, arogancja, pewność siebie, odrzuca wszystko co zamierzchłe, przeszłe i wczorajsze, to złe i nie mające prawa racji na rzecz nowego ekstrawaganckiego, dziwnego i nieznanego a daje to nowy wyraz, model, nastawienie niezrozumiałe i przemądrzałe. Każdy sięga po to co lepsze się wydaje a lepszym zapewne nie jest, bo młody podchodzi żywiołowo i bez zastanowienia wnosząc jakiś postęp i innowację, lecz to szukania igły w stogu siana, bez złotego środka porozumienia.Stary człowiek, to stary styl, to doświadczenie przeżyte, mądrość i wiedza, zachowanie wyważone, ale i uprzedzenie zarazem do nowości, ma zastrzeżenia i nowe uznaje za niebezpieczne, zawsze z dystansem podchodzi i z obawą przyjmuje jak musi z trudem. Dwie drogi, które przechodzą i się rozmijają, nie mając ze sobą spójności, inny kierunek i nastawienie, kto ma rację jak w grę wchodzi uprzedzenie jednego do drugiego. A gdzie środek tego, który ginie w gąszczu zarzutów, kontrowersji w pojęciu różnego doszukiwania się prawdy i całości. Bo tylko całość wszystkiego liczy się i jego powiązania strukturalne w sferze fizycznej atomowości jak zawsze.Zejdźmy więc teraz z tematu waśni, sporów, wojny i konfliktów w obszary spokoju, harmonii i piękna, z wysokiego C w rejony absurdu dla niejednych i poszukajmy się przyczyn niejednego. Niech światło mądrości wkroczy w czeluście niewiedzy. Niech świadomość się ujawni i pokaże wszystko prawdziwie,dokładnie i szczerze, tak mnie się wydaje, że to podejście uczciwe. Przyczyn zapewne jest wiele, dla mnie duchowość jak zawsze wychodzi na pierwszy plan, która jak zwykle i w tej sprawie jest pomijana i metafizyczność aspektu życia która decyduje i wprowadza w wyższy stan, nadaje nowy wyraz  i porządek intelektualnej płaszczyźnie tworzenia. W tym względzie nie dokonała się fundamentalna przemiana świadomości ludzkiej na naszej planecie i nie miało miejsca jej przebudzenie, może i miało ale nieznaczne, rozwój ewolucyjny trwa nieprzerwanie w sposób chaotyczny, szarpany, zrywami, choć w minionych okresach tysiącleci rozwoju był już nieraz „Złoty Wiek’ ale później zaprzepaszczono jego zdobycze. Do dzisiaj obecna nauka nie wie wiele o tych okresach a właściwie wcale, nie bada się tego i nie poświęca czasu. Tylko nieliczni pasjonaci drążą  w otchłaniach czasu szukając odpowiedzi na zagadki i tajemnice przeszłości planety i ludzkości jako rasy czy gatunku.Sprawa piramid i sfinksa to tajemnica, zagadka nie do odgadnięcia a to tylko jeden z przykładów a jest ich zbyt wiele. Dalej Atlantyda i jej zatonięcie, nauka milczy i ucieka od tematu, Wyspa Wielkanocna, Lemuria, cywilizacja Majów i Inków, Babilon i można by wymieniać. Piramidy kryją zagadkę wszechświata, w nich jest rozwiązanie istnienia wszechświata i istnienia życia, lecz jesteśmy jeszcze za słabi by to rozwiązać. Piramidy w Egipcie co wiem, to powstały 16 tysięcy lat p.n.e. a sfinks jeszcze wcześniej, bo 5 tysięcy lat przed a więc 21 tys. p.n.e.  Jakie bogactwo myśli wzniosła ludzkość i zrozumienie procesu życia, może wielkie pod względem technicznym ale duchowym to chyba niewielkie poza oczywiście Dalekim Wschodem.  Stąd bieg historii ludzkości po stronie materialnej dotyczący przetrwania, tu nie chodzi o jednostki ale o ogół jako całość ludzkości. Co nam brakuje w tym względzie, oczywiście  zrozumienia od zawsze, dla zwykłego śmiertelnika, to było i jest tabu a gdzie najważniejsze metafizyczne spojrzenie i ujęcia poza zmysłowe zagadnienia. Metafizyka traktuje człowieka jako ogniwo życia i centrum istnienia wszechświata, nie oczywiście w egocentrycznym znaczeniu czy astrofizycznym ale zawsze w zawieszeniu pomiędzy niebem i ziemią inaczej fizycznością naszego świata a przestworzami, niebiosami czyli światem niższym a wyższym. Widzialnym a niewidzialnym, realnym a nieśmiertelnym, ograniczonym a nieskończonym. Duchowość tutaj wstępuje, której niewiele znamy i nią się nie zajmujemy jako zwykli, przeciętni ludzie. W tym jest różnica. Istnienie nasze zawiera się w ludzkim bycie, podlegającym zmaterializowanej energii ducha a bytność jest związana z tym, by uduchowić czy też przeduchowić materię, najniższą formę wibracji. Jedni przy tym twierdzą, że materia to skondensowane światło. Czynimy cały czas wysiłki by, urzeczywistnić to, co w nas potencjalne i najwyższe, boskie. Budzimy stopniowo w nas samych paradoksalną sytuację oddzielenia się od rzeczywistego, od źródła prawdy, uciekając wątpliwość niewiedzy. I tak toczy się nasze życie  w potoku skłonności do przyjemności, ucieczki do zbytku i pustki niedorzecznej, podróżując od niewiedzy, ku poznaniu, z niewoli do wolności od fragmentaryczności do pełni, od smutku do radości i tak w koło, bez końca, od narodzin do śmierci. Pozostawiając za sobą uświadomienie, które nie zawsze się przyjmuje, jako potrzebne… Życie nasze nas uczy, to najlepsza lekcja, nie jednego żywota, wszystko jednak ma na celu, odróżnienie fałszu od prawdy, nieraz ukazując to co szkodliwe i złe a nie wszyscy to pojmują, uznając za brednie i coś co jest niepotrzebne, krótkowzroczność dominuje najczęściej, bo po co wysiłek by coś poznać wzniosłego i sprowadza się wszystko na margines, bez większego zainteresowania. Takie to jest nastawienie sporej grupy młodych, bo nie rozumieją istoty przedsięwzięcia…    Jeżeli chcemy zrozumieć dokąd zmierzamy jako ludzkość, musimy pamiętać o naszej przeszłości, bo to nasze nauka i wiedza, przekaz informacji zawarty w naturze. Ponieważ wszystkie wydarzenia, relacje zachodzące w Wszechświecie i automatycznie w naszym świecie, opierają się na cyklach i im podlegają, a pamięć, nośnik wiedzy i mądrość tym samym zawarte są w naszych DNA, począwszy od naszych przodków. Nie można przeto niczego lekceważyć, bo to są zdobycze największe i po co wyważać ponownie drzwi, jak wszystko co ważne zostało kiedyś odkryte przez naszych antenatów. Jeśli ludzkość będzie ślepo brnąć bez zastanowienia, to w końcu doprowadzi do zagłady i katastrofy świat i samych siebie. Jak widać to w środowisku naturalnym, w ekologii i nie tylko, chyba w każdej dziedzinie życia. Pogwałcając wartość i wszystko łącznie z nami, pogwałcamy prawa natury, prawa życia, a skutek jest nieodwracalny co widać jak na dłoni. Np. oceany i morza, wszelkie wody a weźmy dalej odpady radioaktywne, które „magazynują” w morzu albo w ziemi, w końcu i grube tytanowe ściany pojemników zkorodują i za kilkadziesiąt lat nasi potomkowie będą mieć problem radioaktywny i skażenie na całej planecie. Dlatego potrzebujemy wiedzy naszych przodków by niejeden rozwiązać problem współczesny, bo jak wiadomo bomba atomowa była już w prehistorii. Mamy jedyną w swoim rodzaju okazję czy możliwość, bo połączyć wysiłki z naszymi przodkami, których reprezentują obecnie  ich spadkobiercy Kahuni z wysp hawajskich, Maorysi z Nowej Zelandii, Aborygeni z Australii, to przecież potomkowie dawnej Lemurii, czy kontynentu Mu, rdzennych mieszkańców obu Ameryk, Majów, Inków czy Azteków wywodzących się z zatopionej Atlantydy. Ich wiedza duchowa i tajemnice Wszechświata przewyższają obecną o niebo, czy Zulusi i Dogoni w Afryce. Naukowcy z NASA korzystają z wiedzy Majów i tego nie skrywają, jak i kosmologia Dogonów, którzy są analfabetami o dziwo!.  Dla wyjaśnienia różnicy pomiędzy potomkami cywilizacji zamierzchłej i kultur jaką reprezentują wspomniani wyżej , a obecną  kulturą  czy też współczesną cywilizacją jest to, że my żyjemy w świecie umysłu a oni świecie serca, w jej przestrzeni, nie rozumieć fizycznego serca ale subtelnej natury, serca świetlistej czy elektronowej natury.      
 I to by było na tyle.
                                                                                                                              Sympatyk