Przemyślenia

7.

MOJE PRZEMYŚLENIA.
Każdy z ludzi pragnie być szczęśliwym, pogodnym, osiągnąć powodzenie, kiełbiąc się w niejednym co niemożliwe, żyjąc w nierealnym świecie swoich marzeń, skromnych życzeń.
Czasem i od dziecka trwa skrywana fascynacja swoich zamierzeń, w końcu to nic nie kosztuje,dobre to dla spokoju ducha, wewnętrznej potrzeby i równowagi psychicznej. Skoro taka rzecz ma miejsce, to świadczy o wewnętrznym rozwoju i przyjętym dobru, jakie się posiada, to są jakieś tam swoje skarby, powiedzmy natury osobistej. I to poniekąd jest dobre, bo w większości życia nieustannie przechodzimy przemiany niedostrzegalne w nas, przez warunki, doświadczenia i przeżycia. Jedno nas zmienia, uczy, wzbogaca, intryguje, inne rujnuje, nie daje nic jak nie działamy i reagujemy świadomie, tylko poprzez strach, posłuszeństwo i uległość czasem wbrew woli i tego należy się wystrzegać. Bo wtedy nie jesteśmy sobą, jesteśmy wyłącznie narzędziem w czyich rękach, niewolnicy samych siebie. Do tego co najgorsze, co może nas spotkać to, to że ulegamy sugestii innych, bo ktoś każe, zmusza, rozkazuje itd. dla świętego spokoju robimy co należy, lecz z przekorą i wykrzywioną miną czasem, ze złością ukrytą. Na domiar pojawia się jakieś niezdecydowanie i w związku z tym trzy niedobre produkty umysłu mają miejsce: niechęć, przywiązanie i obojętność, które działają jak trucizna odbierając zapał, radość i pogodę ducha. Trzeba przyjąć, że tak działa umysł nasz jak jest zniechęcony, zmartwiony i pogrążony w czymś, w problemie, kłopotach i niepowodzeniu, które pojawia się na każdym kroku życia a czy jest od tego ucieczka? Zawsze znajdzie się sposób i to z reguły, prosty, nieskomplikowany, najlepszy z możliwych. Taką najlepszą receptą jest oczywiście miłość, należy ukochać nawet najgorsze, sytuację, problem, osobę w tym i swojego zaciekłego wroga, tchnąć uczuciem, objąć najczulszą myślą a miłość przez łaskę wszystko wchłonie, rozpuści i zjednoczy. Warto spróbować i się uczyć tego sposobu. Jeśli pogodzisz się ze stanem faktycznym i akceptując go uważając, że tak ma być to trudno, każdy ma takie prawo i osobisty wybór. I tak powyższe przymioty przylgną do twej natury i stale czuje się niechęć do wszystkiego, czego nie lubisz, czujesz przywiązanie do wszystkiego, co lubisz, i czujesz obojętność wobec kogoś lub rzeczy, ani nie lubisz, ani lubisz.
Taki stan będzie zawieszony w próżni, bez odczucia sympatii, jakaś drętwota, bez ładunku emocji. Tak działa umysł, nasz pan i władca, naszej natury i z tym trzeba coś zrobić, zmienić a najważniejsze zdać sobie sprawę, że tak nie musi być, bo to nie jest nasz naturalny stan ducha.
Jeśli stan taki akceptujemy, to żyjemy w truciźnie przez siebie stworzonej. W ten sposób czyni się z życia poczucie nieszczęścia, przygnębienia i rozczarowania. A po co! Niechęć, odraza, nielubienie, wstręt – psychiczny stan tworzy wewnętrzne mini piekło, jedną jego część. Przywiązanie, lubienie zbytnie, kurczowo trzymanie się czegoś rodzą zachłanność, zaborczość, pazerność – to następna część drobna, mini piekła naszego. Obojętność wobec wszystkiego to stan wypracowany na własne żądanie, w którym ani nie jest się przyciąganym ani odpychanym,przez nic, przez ludzi i rzeczy, po prostu nijaki, bez wyrazu, opłakany. Stąd widać właśnie jak działa nasz umysł, w dualistyczny sposób. Lecz nie należy dramatyzować z tego powodu, bo łatwo idzie przerodzić wszystko i odmienić wszystko. By to co niekorzystne, negatywne stało się pozytywne i przymioty te drażliwe stały się cnotami i zaletami, uczyń coś prostego ku swojemu zaskoczeniu.
Jeśli wniesiesz do swojego życia element współczucia, jeśli nauczysz się tej sztuki, sprawa niebłaha przyjmowanie i wchłanianie cierpień, tak jakby wszelkie cierpienia świata z twoich wdechem wpływały do ciebie, do twego wnętrza, nie czując odrazy i antypatii wszelkiej. Może to wydać się dziwne, lecz to oznaka uczestnictwa i łączności z wszech życiem tętniącym poza nami. Zwykle do sprawy podchodzimy egoistycznie, nie myśląc o niczym jak tylko o sobie i to na szeroką skalę a nasze myśli mają wpływ na niejedno lecz my nie zdajemy się z tego sprawy, że to jest możliwe i takie coś występuje w naszym otoczeniu i środowisku i jeszcze dalej, rzucając od siebie coś pozytywnego, to niesie się w świat, w kosmiczną przestrzeń. Mało kto wie ale istnieje takie prawo rezonansu, co zrobisz, pomyślisz np. złego to z wielokrotnioną siłą powraca z powrotem do ciebie, tak to prawo działa, więc lepiej czynić dobrze i starać się być dobrym człowiekiem niż złym, to się opłaca. Ponadto nie można z góry mówić, że się czegoś nie lubi, jak się tego nie zna, nawet nie posmakuje lub jest się uprzedzonym i obojętnym, to najgorsze co może być, bo od razu występuje dyskwalifikacja niepotrzebnie jakiegoś waloru.
A należy każdą rzecz poznawać, odczuwać i rozumieć, bo wszystko ma swoje miejsce i swój
porządek w życiu, bo gdyby nie miało się pojawić w naszym życiu, to by się nie znalazło w
odpowiednim czasie. Gdy coś przyjmujesz do siebie z czcią to występuje twoje błogosławieństwo, które przelewasz na całą egzystencję. Jedno wypijasz wchłaniając powietrza do płuc i w serce, jeśli to jest rozumne, świadome i szczere. Zważ nie tylko na człowieka ale na drzewa, zwierzęta, ptaki i skały na ziemię po, której chodzisz to wszystko jest egzystencja a ty jesteś jego częścią i my wszyscy w koło. Z takim zrozumieniem i nastawieniem żyjąc, przywiązanie, niechęć i obojętnie znikają dzięki tej prostej metodzie, prostej technice. Co tu ukrywać to nauka joginów, mistrzów duchowych Dalekiego Wschodu, którzy ze swą świadomością są w szóstym wymiarze, my tylko w trzecim wymiarze, częstotliwości 0.
Taka jest nauka z wyższej półki. Można ją przyjąć albo odrzucić jak kto chce, wybór należy
do ciebie. Spróbować trzeba, żyć w inny sposób, przez nikogo nie stosowany albo przez niewielu, w tej części świata. Budzisz się i otwierasz oczy więc podziękuj Bogu, że je otwarłeś,wychodzisz na podwórko, zrób oddech, podziękuj światu, że jesteś, że żyjesz a on cię akceptuje i przyjmuje z otwartymi ramionami. To nowa relacja, wspaniała zmiana nastawienia do życia, bo każdy jest kowalem wtedy swego losu, jakby co! Sterem i żeglarzem zarazem.
I to by było na tyle wywodu. .KIBIC

8.

MOJE PRZEMYŚLENIA.
Życie toczy się od zawsze jak chce, według własnego planu, przybierając różne oblicza, różne postacie, jest twarde i bezlitosne i nie można go wcale zrozumieć i pojąć na czym ono polega, w końcu . To widać na każdym kroku, ujawnia się nieraz najgorsze spadając jak grom z jasnego nieba, i gdy nie ma zewsząd pomocy, wtedy jest źle co poniektórym i to w większości społeczeństwa. Życie jakie jest każdy wie, bo je przeżywa na swój sposób i chyba najlepszy dla siebie, tego nie trzeba uczyć, natura nas zmusza do wyrzeczeń, uczy i podpowiada lecz nie każdy to rozumie i chwyta i przyjmuje jak należy. Nie wszyscy sobie z tym radzą, upadają i się i podnoszą, inni załamują a to jest niebezpieczne, bo nie każdy się odnajduje i podnosi, co dzień borykamy się z trudnościami natury przeżycia i przetrwania. Byle do jutra, może inne zaświeci słońce tym każdy się pociesza i niejeden tak myśli. To jest nadzieja i powód, który podnosi na duchu i daje impuls, jakiegoś kopa jak to młodzi mówią. Mnie interesuje w tym co innego, sprawa powiedzmy współczucia, ludzkiej pomocy, bezinteresowności, zwykłe podanie ręki w tarapatach, w które każdy może wpaść jak w dołek, bo życie sypie z rękawa różne niespodzianki i nie ma się co z drugiego śmiać jak ktoś przechodzi kompletne załamanie. Zastanawia mnie to, dlaczego tak jest, mamy prawie równe szanse od dziecka lecz później coś się nie udaje, rozmywa się plan, realizacja bierze w łeb, myślę sobie od czego to zależy, czy od szczęścia, myśli, czy ambicji, czy zbyt wielkiej nadziei, którą się pokłada a wszystko i tak się nie udaje i bierze w łeb i tak nie wypali. Myślę, że za wszystkim stoi jakiś człowiek, co pomaga, daje wskazówki, wesprze i pokieruje delikwenta, młodego adepta życia. Doszukać tu się można jakiejś życzliwości, co otwiera podwoje życia, z innej strony bogactwa ludzkiego dobra, wartości nieokreślonej. Pytam się więc, czy istnieje dzisiaj kryzys życzliwości ludzkiej,bo dostrzegam wokół znieczulicę jakąś i brak zainteresowania na wszystkich prawie szczeblach administracji państwowej, społecznej, nawet sąsiedzkiej, nie mówiąc o rodzinie. Bo różnie to jest z bliskim. Nie zawsze osiąga się to co się spodziewa i na co się liczy. I to jest koszmar, dokąd to prowadzi, pytanie bez odpowiedzi? Czy ujawnia się brak wartości całkowity humanitaryzmu w ogóle i po części? Nieraz znajdzie się ktoś, ten który wzbudza zaufanie i życzliwością tryska a mieszka vis za vis. Jak dobrze mieć sąsiada, bo o niego chodzi, czy przyjaciela, dobrego kolegę czy koleżankę, to skarb niejednokrotnie, zważywszy na sytuacje i pogarszające się warunki, bo jak co , to najlepiej liczyć na bliskich jak są życzliwi, serdeczni i oddani bezgranicznie sobie. Zdarza się, że ktoś traci pracę, upada, wpada w nałóg, najczęściej większość się odwraca i usuwa i takiego nie chce znać, dlaczego? Jaki jest powód, czy wstyd, że ktoś jest w tym momencie gorszy, podpada, czy niegodny szacunku, bo nie ma pieniędzy, pozycji, stanowiska. Jak to jest z psychologicznego punktu. Rozważania w sam raz na obecny czas, jak ludzi z tego wyleczyć? Dawniej nie było różnicy, każdy miał te same prawa, teraz liczy się grubość portfela, bo każdego kupisz. Wystarczy że wyglądasz jak łachmaniarz, już inaczej na ciebie patrzą i idź załatwić sprawę w urzędzie, w sklepie, gdziekolwiek po wyglądzie cię oceniają i po wymowie. Wtedy jesteś gość, masz szacunek bo jesteś elegancko ubrany i zgrywasz ważniaka, co w tym jest, co tkwi, że jest ludzi taka reakcja, a jeden i drugi to taki sam człowiek, nieraz brat, siostra, kolega i przyjaciel a inaczej każdy się odnosi, jak to można wytłumaczyć, powiem nie wiem?
Niezależnie w jakim miejscu człowiek się znajdzie, w jakim środowisku to samo go spotyka,
obojętność, znieczulica, względem drugiego człowieka, obcy zrazu podpada. Mało kto przejawia zainteresowanie albo troskę o drugiego, to ciekawe stąd to się wzięło, w jaki sposób się zrodziło, bo po akcjach poparcia dla Wielkiej świątecznej Pomocy lub innych ludzie nad podziw są ofiarni, wprost niezwykli i to jest zdumiewające a niekiedy w relacjach między sąsiedzkich przykre. I tego nie umiem sobie wytłumaczyć, jak to właściwe jest z tym Polakiem? Bo np. zagranicą nasi pracują wspaniale, są chwaleni za pracowitość a u siebie w kraju nie  to samo pokazują, czy rzecz jest w finansach, w zapłacie, może i to racja, bo źle jesteśmy wynagradzani za solidną pracę to wiadomo, nie cenią nas jak należy i tu może leży pies pogrzebany i to jest przyczyną, może i nie jedną. Czy tu się odzywa służalcza natura jaka została po zaborach i takie przyjęte nastawienie, każdego Polaka. Gdy człowiek jest odpowiednio ceniony i wynagradzany, to i inaczej pracuje, inaczej postępuje, inaczej ustawia się do życia i obowiązku wobec wszystkiego, inaczej patrzy na życie i na przyszłość i ludzi. Jak twierdzą, że dobro wynosi się z domu, wychowanie, życzliwość i poszanowanie, nie mówiąc o patriotyzmie, słowo już przebrzmiałe jak świat się zmaterializował i poszedł na psy, jak i niejedne wzniosłe i szlachetne idee. A szkoła tak myślę, niewiele już uczy w tym względzie. Co pamiętam dawniej w przedszkolu, uczono dzieci trzech podstawowych słów: dzień dobry, dziękuję i przepraszam, a dziś może zapomniano o niejednym, o przyzwoitości, uczciwości, poszanowaniu i grzeczności.
Od pewnego czasu inne mam spojrzenie czy to przez Euro 2012, czy przez olimpiadę Londyn 2012 bo z kibica stałem się sympatykiem sportu, życia i nie tylko, co to zmienia sam nie wiem ale jest ciekawiej, spoglądam na wiele rzeczy inaczej i trafnie więc niech tak zostanie.I to by było na tyle wywodu. .Sympatyk