- felietony z 2018 roku

 

Z kolekcji Mariana Jadwiszczoka

„ Srokowiec – Georgshutte – Osiedle Jerzego. ”

Oficjalnie Osiedle Jerzego, po naszymu Georgshutte to obszar w południowo-wschodniej części Siemianowic Śląskich na którym do końca lat 70-tych istniało ciekawe, spokojne osiedle, leżące daleko od centrum miasta.

 Osiedle właściwie składało się z kolonii robotniczej Srokowiec i samej Georgshutte. Mieszkańcy Srokowca twierdzą, że byli najstarszą kolonią robotniczą w Siemianowicach i chyba mają rację, natomiast osiedle Georgshutte musiała powstać po wybudowaniu tam pierwszej Huty Cynku , która mieściła się na miejscu późniejszego Zakładu Karnego, a wzmianki o uruchomieniu Huty

 pochodzą już z 1818 roku. Zapewne w ślad za produkcją w hucie musiało iść zatrudnienie tam ludzi i wybudowanie koloni robotniczej. W latach 40-tych XIX wieku , a dokładnie w 1845 roku powstała kolejna huta

   o nazwie „Theresiahutte”, późniejsze Katowickie Zakłady Naprawcze przy ulicy Konopnickiej. Następnie powstał Szyb Alma

 kopalni „Fannygrube”. Dla osób niewtajemniczonych w ten temat w skrócie opiszę cały ten obszar. Jadąc do góry ulicą Konopnicką

 od strony Hugo na jej samym szczycie po prawej stronie była brama

  wjazdowa do byłych już Katowickich Zakładów Naprawczych i idąc dalej do góry z prawej strony stał

    największy drewniany budynek mieszkalny w Siemianowicach , który jak opowiadał mi Pan Henryk Nikisz urodzony właśnie w tym domu, dom ten przywieziony został z Mikołowa w połowie XIX wieku i tu na Georgshutte poskładany. Dom ten był wzorcowo wykonany i to z bardzo dobrego drewna , a jeszcze lepiej zakonserwowany. Dlatego też wszyscy zdziwieni byli, że budynek został ordynarnie pod koniec lat 70-tych XX wieku zburzony ,

   a nie rozebrany i postawiony na nowo na przykład w skansenie w Parku Śląskim. Dalej

  po prawej stronie były trzy budynki mieszkalne nr 9-8-7, a następnie najwyższa kamienica,

   w której mieściła się restauracja „Karlik „ , sklep ogólno-spożywczy, sklep prywatny Zająca, sklep mięsny, a w latach wcześniejszych z tyłu budynku był

  Bar Weissa z największym w mieście ogrodem piwnym oraz kręgielnią i jak opowiadał ojciec Henryka Nikisza będąc czasami po pracy na piwku oglądał grających tam w kręgle. Po II Wojnie Światowej KZN-y miały tam świetlicę , w której organizowały „Barbórki” i różne ciekawe imprezy zakładowe. Przy ulicy był przystanek autobusowy linii 22. Po drugiej

 stronie ulicy za torami mieściła się kopalnia Fanny . Jadąc dalej w

 prawo zaczynała się ulica Plebiscytowa z jednym drewnianym piętrowym budynkiem bogato zdobionym z prawej strony w miejscu obecnego Interkomisu i trzema

  budynkami z lewej strony. Wcześniej za przystankiem z ulicy Konopnickiej w lewo wjeżdżało się pod wiaduktem

 kolei wąskotorowej już na osiedle w dół na ulicę Stęślickiego tzw. Kalidę. Wzdłuż ulicy z jej prawej strony stało osiem domków mieszkalnych

  z czerwonej cegły od numeru 8 do 1, w których mieszkały po dwie rodziny w domku i jak się dowiedziałem od mojej rodziny i znajomych, że mieszkało się im tam bardzo dobrze . Każda rodzina miała dla siebie gródek

   i to spory oraz chlewiki. Z lewej strony ulicy widoczne było ogrodzenie Zakładu Karnego ,

 mieszczącego się pomiędzy ulicami Stęślickiego -Szymanowskiego –Rydla -E.Plater. Jadąc dalej w dół kończył się obóz, na wprost widać już było Srokowiec,

a w lewo za ogrodzeniem i pasem ochronnym mieścił się tzw. Blok, czyli długi jednopiętrowy ze strychem budynek mieszkalny ciągnący się wzdłuż ulicy Szymanowskiego z widokiem na obóz z jednej strony ,

   a z drugiej na Srokowiec. Naprzeciw Bloku była ubojnia dla mieszkańców umożliwiająca wykonywanie im świniobicia. W lewo za blokiem była ulica Rydla

  i jadąc w górę z lewej strony była duża łąka, a na jej końcowym odcinku była zabudowa mieszkalna zwana Schlafhausem zburzona dopiero pod koniec lat 70-tych XX wieku. Poniżej na łące w czasie II Wojny Światowej wybudowano osiem baraków mieszkalnych, w których mieszkali mniej zamożni mieszkańcy i bezdomni, a po wojnie nawet osoby z „Listy 2 „ , aż w końcu w roku 1950 miejsce to przekształciło się w Internat Robotniczy(Wulc) dla górników z kopalni Ficynus . Następnie robotników rozparcelowano do wybudowanych hoteli robotniczych w ulicy

    Mysłowickiej, Kapicy, Śląskiej, Zwycięstwa , a w tym miejscu w 1952 roku oddano do użytku Zakład Karny z dyrekcją od strony Rydla ,który funkcjonował do końca istnienia osiedla. Wzdłuż ogrodzenia więzienia przy Bloku musiano zlikwidować część ogródków przydomowych z czego mieszkańcy byli niezadowoleni, ale niestety musieli się z tym pogodzić. Z prawej strony ulicy Rydla przed Ciągarnią Rur była prywatna piekarnia Pana Paliona . Na tym właśnie miejscu z lewej strony ulicy powstała pierwsza Huta Cynku Georgshutte( Jerzego). Jadąc dalej ulicą Rydla do góry dojeżdżało się do ulicy E.Plater

         

gdzie mieściła się jedyna Szkoła Podstawowa nr 2 , a w lewo wzdłuż ulicy stało sześć szarych charakterystycznych kamienic widocznych na wielu widokówkach pokazywanych wraz ze szkołą. Obok szkoły mieściła się magla i dwa piekarnioki –piekarnie , w których mieszkańcy mogli sobie piec swojskie pieczywo oraz ręczna pompa wodna. Z tyłu za szkołą ciągła się kopalnia Fanny z widocznym szybem Alma , kominem, cechownią, która jak wiele innych obiektów po likwidacji kopalni była budynkiem mieszkalnym. Niedaleko szybu istniała prywatna stolarnia

 Pana Wistla, nota bene kuzyna mojej babci, która wykształciła wielu dobrych fachowców. Jak już wspomniałem naprzeciw Bloku i ulicy Szymanowskiego za łąkami i polami była kolonia Srokowiec, a lepiej pokazać to miejsce od strony ulicy Mysłowickiej, gdzie przejeżdżając pod wiaduktem w obecną ulicę Srokowiecką do góry mijając różne firmy po lewej stronie i po prawej niedoszłą Walcownię Rur po kilkudziesięciu metrach rozpoczynała się z lewej strony ulicy niska zabudowa Srokowca z charakterystycznymi szarymi elewacjami. Budynki

  od numeru 1 do 9 i jeden w podwórzu nr 4a nieco wyższy od pozostałych, gdzie mieszkał Antoni Bratek. Na Srokowcu też był piekarniok dla mieszkańców, a mieścił się pomiędzy budynkiem nr 7-8 i magla pomiędzy nr 6-7 oraz przy numerze 1 postawiona została stodoła ,w której działo się wiele ciekawych rzeczy, nawet świniobicia. Tu w czasie Powstania Śląskiego rzeźnik Bartoszek z mieszkańcami wykonywał świniobicia , a zabite świnie wisiały wysoko na szynach. Przetwory mięsne przeznaczone zostały na potrzeby Powstania. Ta Kolonia Robotnicza Huty Cynku, Kopalni Ficynus starała się zabezpieczyć swoim pracownikom podstawowe rzeczy do życia, co poczyniła. Odległość pomiędzy Srokowcem, a Georgshutte wynosiła około 500 metrów i dzieliły ich rozległe łąki oraz pola uprawne, z których rozpościerały się ładne widoki , choć czasami z nutą przemysłową . Z jednej strony od południa Huta Szelerka,

  z północy Ciągarnia Huty Jedność z szybem Knoff,

  od wschodu Srokowiec z nadchodzącą budową Elektrociewpłowni ,

 a od zachodniej Osiedle Georgshutte z kopalnią Fanny i KZN-mi.

Mimo to żyło się tutaj jak opowiadali mi byli mieszkańcy tych Koloni Robotniczych bardzo dobrze ,było spokojnie ,cicho i przede wszystkim raj dla dzieci i młodzieży. Dzieciaki można było swobodnie wypuszczać do przydomowych ogródków,

       na łąki , mieli wolność. Starsze dzieci oczywiście wymyślały sobie różne zabawy na łąkach, a latem same lub z dorosłymi korzystali z kąpieli w stawach

      poniżej Srokowca o nazwie : Swoboda, Ulbrich, Drajek . W okresie zimowym stawy służyły do jazdy na łyżwach i gry w hokeja, a każda górka

   było dobra do zjazdu na sankach, czy na byle czym. Największą furorę robiła górka „ Gana „, która znajdowała się już nieco dalej na przeciw KZN-ów przy wiadukcie kolei wąskotorowej z drugiej strony ulicy Konopnickiej, dokładnie przy kuźni tam ,gdzie mieszkała znana

  rodzina Ignacek. To miejsce przyciągało nawet młodzież z pobliskiego Hugo, bo po prostu było tam urokliwie. Ciekawostką było dramatyczne zdarzenie jakie miało miejsce na stawie Swoboda , gdzie jedenastolatek kuzyn Antoniego Bratka ślizgał się na tym stawie, a było to 20 grudnia 1955 roku i w pewnym momencie wpadł do wody, gdzie staw miał 4 metry głębokości, a warstwa lodu bardzo cienka. Świadkowie zdarzenia starali się pomóc chłopakowi, podawali deski, konary drzew, ale nie dali rady go uratować. Dziadek chłopca tak to przeżył, że dokładnie 24 godziny po tym tragicznym zdarzeniu umierał na rękach Antoniego Bratka. Dzień przed Wigilią odbył się duży pogrzeb pogrążając w bólu rodzinę i mieszkańców osiedla. Należało by wspomnieć o słynnej Alei Kasztanowej

   jaka ciągła się od Srokowca w kierunku Knoffu, później w lewo w ulicę Stalmacha i z nów w lewo w ulicę Rydla prawie ,aż do Szkoły. Jak opowiadał mi Antoni Bratek jego dziadek Świerc Jan sadził tam kasztany wraz z innymi mieszkańcami. Wcześniej Aleja Kasztanowa przechodziła na rogu ulic Srokowiecka –Stalmacha obok słynnej drewnianej wieży obserwacyjnej, która oprócz wieży telewizyjnej była najwyższym punktem w naszym mieście, a zburzona została w latach 70-tych XX wieku. Nieopodal tego miejsca, a kojarzącym się ze Srokowcem był

      szyb Knoff z cechownią i zabudową administracyjno-mieszkalną oraz pełnowymiarowym boiskiem piłkarskim Iskry Siemianowice i gdyby nie nieszczęsny „ Etom „ , który zatopił ten szyb, do dzisiaj by tam stał. Oczywiście jest to tylko legenda o jego zatopieniu , naprawdę szyb zatopiony był przez wezbraną wodę Brynicy w 1933 roku i kopalnia zakończyła wtedy działalność. Ponowny rozruch Szybu Knoff-Śmiłowski nastąpił w 1956 roku, aby znów zakończyć definitywnie eksploatację w 1961 roku. Wspominając kopalnie należy wspomnieć o bieda szybach jakich na Georgshutte było mnóstwo. Najwięcej było ich pomiędzy ulicą Chemiczną,

  a zabudową osiedla Jerzego oraz za ulicą Plebiscytową w kierunku do ulicy Starej Katowickiej i Wełnowca. Nie będę pisał jakie było to niebezpieczne dla osób to wykonywujących , ale ofiar śmiertelnych było sporo. Były przypadki wpadnięcia osób przypadkowych do otworów szybowych idących tam spacerem, przejeżdżającej furmanki z końmi i nawet żołnierzy przemierzających z linią frontu. Ciekawostką jest, iż byli niedawno śmiałkowie, którzy na początku obecnego wieku zaczęli wydobywać tu nisko zalegający węgiel , gdzie ślady ich pracy są jeszcze zauważalne do dzisiaj naprzeciw Interkomisu. Tak jak szybko śmiałkowie zaczęli, tak szybko z tym skończyli. Pomiędzy Hutą Szelerka, a ulicą Stęślickiego (Kalida)było następne ciekawe miejsce jak pełnowymiarowe boisko

   do piłki nożnej klubu „Śląsk Siemianowice „ , na którym rozgrywano wiele spotkań ligowych i na których wychowało się mnóstwo znanych piłkarzy m.in.: Breguła, Szeja, bracia Muc. Oprócz wychowanków piłkarzy Muców Georgshutta miała utalentowanych kolarzy szosowych rangi krajowej : Jastrzębski, Kałamarz, Kocur, Bińczyk wywodzący się z Klubu Górnik Siemianowice. Od lat 40-tych XX wieku boisko było już ogólnodostępne, na którym dzieci i młodzież udzielało się sportowo organizując między innymi mecze pomiędzy dzielnicami. Katowickie Zakłady Naprawcze wielokrotnie organizowały tam spartakiady dla pracowników firmy i nawet zorganizowały

  jedyne mistrzostwa Śląska w Motokrosie. Obok wspomnianego boiska kolonia robotnicza Georgshutte postawiła stodołę dla swoich mieszkańców i wybudowała strzelnicę strzelecką, którą odwiedzało sporo miłośników tej dyscypliny sportu. Nie można zapomnieć o Stowarzyszeniu „ Sokół „ , który prężnie działał w tej dzielnicy, a siedzibę miał na Knoffie . Mankamentem Srokowca i Georgshutte było jednak brak kanalizacji, no i negatywne oddziaływanie Huty Szelerka, później nazwanej Huta Siemianowice , będąca filią Huty Cynku z Wełnowca. Jak opowiadał pracujący tam ojciec Henryka Nikisza w hucie był szeroki komin

   i jak wydostawał się z niego żółty dym, a przelatywały nad nim ptaki to od razu padały. Czasami, jak opowiadali mieszkańcy po prostu szczypały oczy, a było z czego , bo chyba tam wytwarzali siarkę . Dodatkowo z Huty

   leciały zanieczyszczenia do pobliskiego stawu „ Drajek „, a ludzie lubili się tam latem niestety kąpać. Dużą atrakcją i sensacją na Srokowcu było kręcenie filmu Kazimierza Kutza „ Perła w koronie „ ,

     gdzie reżyser wykorzystał uroki tego miejsca, a mieszkańcy mogli podpatrzeć aktorów i załapać się w role statystów . Ciekawostką było postawienie przez Wojsko Polskie makiety domku mieszkalnego przy ulicy Srokowieckiej 4 na tle Ciągarni Rur,

 który stał tam przez 3 miesiące. Charakterystycznym elementem Śląska i oczywiście Georshutte i Srokowca były hodowle gołębi pocztowych oraz zwierząt futerkowych , gdzie Polski Związek Gołębiarzy i Zwierząt Futerkowych należał do bardzo prężnych z dużymi osiągnięciami. Należało by jeszcze wspomnieć o bardzo ładnym stawie za ulicą Plebiscytową na terenach byłych Katowickich Zakładów Naprawczycgh. Staw nazywał się „ Mitel „ , a porównywali go mieszkańcy wyglądem do Morskiego Oka i mieli racje. Za Mietelem w kierunku czarnej hałdy Wełnowieckiej był też staw o nazwie „Babka”. Chciałbym jeszcze wspomnieć o szybach górniczych jakie były na Georgshutte oprócz Alma i Knoff(Śmiłowski), mianowicie był też Teodor przy boisku piłkarskim, Max przy restauracji Weiss , Egmont, Henryk, Edmund, Franz, Albert przy ulicy Plebiscytowej, Szczęść Boże, Laura, Lazarus, Paulina,Wetter, Franciszek przy ulicy Chemicznej, Leśny, Nadzieja,Badawczy, Hoffnung przy Srokowcu, Staszic, Mitel, Tereska przy ulicy Konopnickiej i mnóstwo szybików oraz jeszcze więcej bieda szybów. Należy też wspomnieć o popularnym na skalę europejską miejscu jakim były tereny przy kopalni Fany na skutek ciągnącego się od 1840 roku do 1860 roku pożarowiska niskich pokładów węgla. Wielu wtedy europejczyków zjeżdżało się w to miejsce oglądając to dziwne zjawisko. Podobna sytuacja nastąpiła już w następnym wieku, a paliły się w tedy hałdy kopalniane pomiędzy KZN-ami , a Kopalnią Ficynus. Kolejna ciekawostka związana z obszarem powyżej ulicy Chemicznej to Święta Jonka nazywane miejsce pomiędzy Pauliną, a Bogucicami. Był tam budynek mieszkalny z warsztatem naprawczym w którym remontowano pociągi i nazwano to miejsce Święta Jonka. Niedaleko tego miejsca już na terenie Bogucic był staw „ Żymła „, gdzie była najczystsza woda w całej okolicy i wielu z Osiedla Jerzego też tam chodziło się kąpać. Oglądając na początku lat 80-tych ubiegłego wieku rozkopane, przeryte,

     tereny po osiedlu Georgshutte z przygotowanymi fundamentami pod Nową Walcownię Rur , a potem kolejne lata , gdzie całość tego terenu została z powrotem zasypana i to nie wiadomo czym, tylko odpowiednie pomiary by to wykazały, można by było powiedzieć po co nam to było. Reasumując, ludziom tam mieszkającym mieszkało się bardzo dobrze .Było tam rodzinnie, swojsko ,wszyscy znali się bardzo dobrze , była swoboda dla dzieci i te świetne przydomowe ogródki z chlewikami. Jak zapadła decyzja o wyburzeniu osiedla to dla wielu było to kompletne zaskoczenie,

 niepewność jutra, a przede wszystkim przywiązanie się do tego miejsca, gdzie każdy zostawił tu kawał swojego życia, a że ludzie tam mieszkający to fajne osoby przekonałem się w 2014 roku na organizowanej przeze mnie wystawie fotograficznej w Willi Fitznera poświęconej nieistniejącemu właśnie Osiedlu Jerzego – Georgshutte. Przy dużym wsparciu i pomocy kolegi Henryka Nikisza urodzonego na Georgshutte przyszło na nią wielu wspaniałych ludzi,

             którzy mieszkali na tym osiedlu, a teraz po 38 latach spotkali się właśnie tu. Satysfakcja dla mnie było przeogromna jak niektórzy popłakali sobie spotykając się naprawdę pierwszy raz po tylu latach. Szokiem dla mnie i dla kierownictwa SCK była ilość osób jaka tam przyszła, brakowało miejsc siedzących ,niektórzy musieli stać w holu . Ciekawe były wspomnienia mieszkających tam osób i jak zobaczyli wrzucane fotografie z laptopa na duży ekran, to każdy chciał o danym zdjęciu coś ciekawego powiedzieć. Miło było mi jak na koniec wystawy mieszkańcy dziękowali z łezką w oku za przypomnienie historii tego osiedla , prosząc o z organizowanie następnej. Tak naprawdę Osiedla Jerzego już dawno nie ma, ale pozostanie zapewne w naszej pamięci. Jest przecież częścią naszej wspaniałej historii i pamiętajmy o tym.                                                          Lipiec 2018 rok.

Pozdrawiam. Marian Jadwiszczok