– felietony z 2021 roku

                                                                                                                                                         Spacerkiem po starym  Bytkowie

Z  kolekcji  Mariana Jadwiszczoka

„  Spacerkiem po starym Bytkowie „  

Bytków dla wielu osób z poza Siemianowic w większości kojarzy się z Telewizją na Bytkowie, a dla wielu mieszkańców naszego miasta zapewne z Osiedlem Młodych, Chemik, Węzłowiec, Laskiem Bytkowskim , czy kościołem Świętego Ducha.

     Patrząc jednak na historię  z początku XX wieku  to do  Byttkowa przynależał jeszcze Wełnowiec  z ciągnącym  się Laskiem Bytkowskim, aż do Kolonii Ignatzdorf . Od  1924 roku stał się już niezależną już  Gminą Bytków bez Wełnowca z Urzędem Gminy mieszczącym się przy ulicy Niepodległości na wysokości obecnego numeru 20-24.  Po 15-tu latach samodzielności 01.stycznia.1939 roku Bytków  połączył się z pobliską Gminą Michałkowice, gdzie  Urząd Gminy mieścił się przy ulicy Krakowskiej 1,a  którego kamienica  istnieje do dzisiaj jako budynek mieszkalny.  Dla rodowitych bytkowian ” Żuranów „Bytków to wiele wspaniałych wspomnień ,szczególnie tych miejsc, których dzisiaj już nie ma i nie będzie. Tych miejsc jest sporo i zaczynając od strony północnej, gdzie na granicy z Michałkowicami, a jest ona na wysokości obecnej ulicy Traugutta , to niedaleko tego miejsca przez jezdnię przebiegała  kolej wąskotorowa, a obecnie przejeżdżałaby przez środek  nowego ronda, a  ciągła  się z Tarnowskich Gór przez Bytom, Chorzów, Siemianowice do Katowic. Koleją przewożono różne towary przemysłowe, a szczególnie węgiel. Do momentu likwidacji kolei wąskotorowej w Siemianowicach w okresie letnim funkcjonowała na trasie Tarnowskie Góry –Siemianowice (Richter) kolejowa trasa turystyczna, która z problemami, ale jeszcze funkcjonuje oprócz dojazdu do naszego miasta. Jak już wspomniałem przez jezdnię przebiegały wąskie tory kolejowe o przed nimi  oczywiście zainstalowane były szlabany i ustawiona była budka dróżnika z prawej strony idąc od strony Michałkowic.

  

Dalej po tej stronie

  przed numerem kamienicy 8 stała  wysoka kapliczka. Natomiast za budynkami numer 19-20 w małym lasku, bo tak go nazywano  było płytkie wyrobisko po piaskowni, gdzie później utworzył się zbiornik wodny w którym dzieci latem mogły się kąpać, a zimą bezpiecznie bawić się na tafli lodowej. W pobliżu znajdował się też Szyb Górniczy. Idąc dalej ulicą

 Oświęcimską  w latach 60-70-tych przed szerokimi torami kolejowymi, które istnieją do dzisiaj stał z prawej strony kiosk ruchu kojarzący się wszystkim z tym miejscem .Przy torach kolejowych w okresie międzywojennym funkcjonowała harcówka  ZHP z ciekawymi elementami harcerskimi widocznymi na ścianie frontowej. Natomiast po lewej stronie za obecną budką dróżnika  jeszcze w latach

 50-tych XX wieku funkcjonował pasażerski dworzec kolejowy. Był mały, skromny, ale mieścił się na Bytkowie  i  to najważniejsze, że można było z niego wyruszać w Polskę.  Rodzice moi często korzystali z tego dworca udając się na Dąbrówkę Małą, do Chorzowa, czy Bytomia. Jeszcze mała ciekawostka, otóż  trochę wcześniej pod jezdnią na wysokości numeru  13, gdzie był najniższy punkt tego terenu przebiegał przepust odprowadzający wodę deszczową  z pól Bytkowskich  i nadmiar wody ze stawu „Glodkowego” z okolicy obecnych ogródków działkowych przy ulicy Watoły, gdzie przepustem oraz rowem wzdłuż szerokich torów  woda przedostawała się w najniższy punkt terenu jaki był przy obecnym Kotłomontażu i tam przez kolejny przepust w nasypie kolejowym woda  przedostawała się przepustem pod jezdnią w ulicy Michałkowickiej w kierunku  pól za Nowym Światem. Potem ciek wodny dalej przechodził na teren obecnej Rzęsy, stawu Remiza, aż w kierunku „ Zollamtu” przejścia granicznego i do rzeki Brynica. Wracając do przejazdu kolejowego i  idąc dalej do góry od szlabanów to  ulica Bytkowska

     

      ze swą zabudową prawie, że się nie zmieniła od przeszło 100 lat. Sklepiki na Bytkowskiej są prawie w tym samym miejscu , jedynie co innego proponują klientom. Za budynkami od strony wschodniej, gdzie teraz jest między innymi ulica Waloszka rozciągały się ogródki i szerokie łąki nazywane ” kozie łąki „, na których pasły się przeważnie  kozy od mieszkańców pobliskich zabudowań.  Najbardziej charakterystycznym miejscem w ulicy Bytkowskiej i nawet Bytkowa była kamienica  na rogu ulic Bytkowskiej-Watoły rodziny

    Brysiów z restauracją w budynku jak i pięknym zewnętrznym ogrodem. Taka ciekawostka jaką opowiadał mi Karol Bryś, a mianowicie, że pierwszym mieszkańcem Bytkowa, który na własny koszt doprowadził z Katowic do swojego domu telefon był jego dziadek . Obecne skrzyżowanie  ulic  Bytkowska-Watoły jest czterowylotowe, a na początku ubiegłego wieku było jeszcze trzywylotowe bez ulicy Westerplatte, która była tylko ścieżką szutrową

i na jej wlocie z prawej strony na miejscu

    obecnego parkingu i wieżowca o numerze 5b-5a był niewielki staw. Później wokół tego  miejsca  powstała siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej, a za nią w kierunku obecnej Al. Młodych powstał Dwór należący do Von Klocha, a po II wojnie światowej  Państwowe Gospodarstwo Rolne ,w którym hodowano głównie świnie .  Mała ciekawostka jaką opowiadał mi kolega Józef Wąsik urodzony na Bytkowie, a mianowicie jak gdzieś powstał pożar to jeden ze strażaków piechotą lub na jakimś pojeździe konnym przemieszczał się po głównych ulicach i trąbił na trąbce informując o powstałym pożarze.   Idąc dalej ulicą Niepodległości  mijając

     Ochotniczą  Straż Pożarną  po lewej stronie był skwer  z kapliczką

      

      

    

„Świętego Jana Nepomucena”  później nieco dalej przesuniętą, a skwer po 1945 roku  nazwano  Placem  Skrzeka i Wójcika z Pomnikiem upamiętniającym tragiczną  śmierć w tym miejscu  Józefa Skrzeka i  Pawła Wójcika . W latach 40-50-tych XX wieku w tym miejscu odbywały się gminne uroczystości państwowe .Idąc dalej ulicą Niepodległości po lewej stronie na wysokości obecnego numeru 7a-7b było gospodarstwo p.  Mrozka. Po prawej stronie ulicy była   jedyna Apteka, szewc,  piekarnia i sklep Chemiczny oraz kiosk „Ruchu”, a nieco dalej  przed obecnym

    numerem 24 mieścił się Urząd Gminy Bytków. Jeszcze dalej do góry za budynkiem Urzędu Gminy  po tej stronie była słynna  nieistniejąca już restauracja

      

„Michał” nazywana „Kaban”, a właścicielem jej był p. Dzierżon. Wokół tej restauracji  pozostała  jedynie kamienica o numerze 34 ,   gdzie na rogu mieścił się sklep nazywany „cukierenka” z napojami chłodzącymi, alkoholem i ze słodyczami, a  trochę dalej jedyny salon fryzjerski i mleczarnia.     Wyburzono też po tej stronie parę budynków w ulicy Górnej i Dolnej. Naprzeciw  „Kabana”  w miejscu pomiędzy obecnymi pawilonami

   

    handlowymi, a obecną szkołą  w ulicy  Mikołaja równolegle do ulicy Niepodległości jeden za drugim stały cztery  dwupiętrowe familoki nazywane „hungerhaus”, czy krócej ” hungry ” . W pierwszym mieszkali od początku pracownicy dozoru z kopalni i oni mieli ubikacje już w budynku. W trzech pozostałych familokach mieszkali bytkowianie z różnych  zawodów  pracujących też na kopalni . Budynki te posiadały ubikacje na podwórzu obok chlewików nieodłącznego wizerunku śląskich miast tamtego okresu. Jak opowiadał mi kolego Henryk Lampka, który wychował się w tych familokach atmosfera panująca tam wśród mieszkańców była wyśmienita. Wszyscy znali się dobrze i potrafili ze sobą po prostu zwyczajnie rozmawiać. I taka mała ciekawostka jaką przeżył ojciec p. Henryka, a mianowicie, gdy przyszła ofensywa wojsk radzieckich, a było  to zimą w styczniu 1945 roku wieczorem  nadleciały samoloty zrzucając bomby wokół budynków. Kilka wybuchło, ale były też niewybuchy. Ojciec p. Henryka  z kolegą wychodząc później na plac i idąc ścieżką pomiędzy familokami, a stodołami z Dworu  zauważył ślad na śniegu, kopnął w to myśląc, że to rura. Po chwili napotkali żołnierza niemieckiego, który informował o leżących gdzieniegdzie niewybuchach wyglądających jak zwykłe rury . Wtedy ojciec p. Heńka poinformował żołnierza, że kopnął w coś takiego wskazując mu to miejsce. Oczywiście żołnierz poinformował ich, że  mieli szczęście i  żeby tego na przyszłość nie robili, a niewybuchy zostały później zdetonowane. Jeszcze jeden epizod jaki miał miejsce prawie w tym samym miejscu, a było to w czasie wycofywania się wojsk niemieckiej. W pewnym momencie od wschodu nadleciały samoloty radzieckie  dokonując ostrzału terenu i miedzy innymi przyległego Dworu i tam właśnie trafili w konie zabijając je. Zabite  konie zostały wyciągnięte za teren Dworu na pola i ludzie z całej okolicy przychodzili po mięso rozbierając konie  na części. Był to przykry widok, ale ludzie nie mając co jeść decydowali się na to. Mimo bliskości Dworu, a potem  PGR-u mieszkało się nam tam dobrze wspomina

           kolega Henryk.  PGR był właśnie z lewej strony  familoków w miejscu obecnej szkoły , natomiast równolegle za  familokami wzdłuż ulicy Mikołaja  w kierunku obecnej Al. Młodych  były jeszcze trzy kamienice i tak p. Mazurka, p. Osadnika

    oraz p. Ścierskiego, a za nimi  ciągły się już  pola . Trochę dalej na miejscu obecnej siedziby Siemianowickiej  Spółdzielni Mieszkaniowej znajdowały się nieużytki , hałdy, wysypiska  i  „doły końskie” do których z kopalni Richter wywożono różne odpady. Dalej w kierunku obecnej ulicy Kopalnianej kopalnia utworzyła składowisko węgla, miału i punkt załadunku na wagony kolei

         wąskotorowej. W kierunku ulicy Kapicy na nieużytkach kopalnia Richter wybudowała  osadniki miału węglowego, gdzie na szczęście są teraz  dyskonty handlowe. Wracając do ulicy Niepodległości , która przez długie lata  nazywała się Róży Luksemburg została pozbawiona wielu starych kamienic  i tak budynki wzdłuż ulicy Niepodległości   od  ulicy Mikołaja włącznie z familokami hungerhaus, aż do ronda,

    w których to kamienicach funkcjonował  między innymi sklep mięsny p. Krawca, spożywczy p. Lomota i p. Sierskiego .Po drugiej stronie od obecnego numeru Niepodległości 34, aż do ulicy Chorzowskiej wyburzono

                 wszystkie kamienice , a mieścił się w jednej z nich  słynny sklep p. Piotrowskiego  z artykułami spożywczymi  i  piekarnia. Przy obecnym rondzie na  rogu stał i stoi do dzisiaj przydrożny Krzyż Święty z ładnymi bukietami kwiatów ozdabianymi to miejsce na co dzień, a z boku za nim w miejscu funkcjonującej obecnie myjni wybudowany był na początku II Wojny Światowej przez żołnierzy niemieckich  schron przeciwlotniczy o długości gdzieś ok. 20 metrów ,który rozebrany został  2015 roku . Wracając dalej do zabudowy w ulicy Niepodległości od obecnego ronda,

       aż do  Szkoły nr 1 prawie, że się nic nie zmieniło za wyjątkiem wyburzonego jednego

 domku z prawej strony na rogu ulicy przy numerze 58a.  Po lewej stronie na szczęście stał i stoi do dzisiaj zabytkowy obiekt jakim jest Siemianowickie Centrum  Kultury , który  w latach minionych jeszcze przed I wojną Światową należał do prywatnej osoby p. Marty Boese,  po jej zakończeniu przejęli ją   Geislerowie  i następnie  p. Brzoska, gdzie na terenie obiektu mieściła się restauracja z salą taneczną oraz dobrą sceną jak na tamte czasy. Na tej scenie występował między innymi Chór Mieszany „ Kasyno” z Siemianowic, Chór Męski „ Chopin „ z Bytkowa oraz aktorzy amatorzy z organizacji społecznych i katolickich z Bytkowa . Później  obiektem kultury opiekowała się firma Kotłomontaż od której przyjęła się do dzisiaj nazwa „Kociołek”, aż w końcu obiekt kultury przejął Urząd Miasta i ma się do dzisiaj bardzo dobrze. Z tyły obiektu mieściła się kiedyś czasowo siedziba OSP, a dalej za nią w kierunku Al. Młodych rozciągały się  już pola wraz z ogródkami, gdzie  funkcjonowała tam szeroka  polna ścieżka, którą przemieszczali się bytkowianie z miejsca od obecnych sklepików za SCK, aż do  ulicy Mikołaja i PGR-u. Była jeszcze druga szeroka

   ścieżka prowadząca poniżej SCK od ulicy Niepodległości  41, aż do Al. Młodych  i  dalej w kierunku do kopalni Richter oraz do Siemianowic. Tą ścieżką przemieszczało się sporo osób i jako ciekawostka, którą opowiedział mi p.Henryk Lampka , jego  ojciec i dziadek wracając  z pracy z kopalni Richter  do domu, a było to w miejscu obecnego Osiedla Młodych , a że był to okres II  Wojny  Światowej przeżył tam mrożącą krew w żyłach sytuację. W pewnym momencie nadleciał od wschodu w ich kierunku samolot radziecki i obniżając lot  nad nimi zaczął strzelać . Ojciec i dziadek  padli na ziemie myśląc, że jest to już koniec. Strzelec jednak nie miał  już na koniec naboi i zrzucił na nich tylko duży kawałek taśmy po nabojach. Ojciec myśląc, że to bomba leżał z dziadkiem przez chwilę, a że nic nie wybuchło poszli to zobaczyć  i od razu spokojnie odetchnęli krocząc szczęśliwie do domu . Wracając do poprzedniego opisu  to najwięcej zmian nastąpiło w ulicy Zgrzebnioka, o której mało kto wie, że kiedyś  jej trasa przebiegała od ulicy Niepodległości z wlotem od strony Siemianowickiego Centrum Kultury, a  z  zabudowań na całej jej odcinku pozostały tylko

  trzy budynki o numerze  1, 2 i 4.  Ulica ta była jedną z ważniejszych ulic na Bytkowie i  jak mówił mi kolega Antoni Korc najważniejsza bo oczywiście  urodził się tam w wychował. „Alfrydka”, bo tak ją nazywano była ulicą ślepą i ciągła się, aż za obecny żłobek,         a właściwie miała jedno, ale szutrowe połączenie z ul. Katowicką „ Katowicerą”, obecnie Wróblewskiego. Ścieżka nazywana była „gorolowo droga” dlatego, że na niej często pojawiali się obce osoby sprzedające różne rzeczy z wózków, furmanek i nie tylko, a wlot na nią był na wysokości

     budynku numer 43 i wychodził mniej więcej jak teraz przy numerze 61 na ulicę Wróblewskiego. Ulica Zgrzebnioka patrząc od strony SCK miała z prawej strony 21 budynków, posiadłości  oraz 13 budynków  z lewej strony i jak wszyscy mówili na naszej Alfrydce wszystko można było kupić i tak było. Był tam najlepszy żur od p. Korbliny, był tam sklep z świeżymi wędzonymi szprotami, śledziami i innymi rybami. Pod numerem 13 był sklep z artykułami spożywczymi, chemicznymi i rolniczymi. Na tej ulicy był krawiec męski, szewc p. Foul, ogrodnictwo p. Józefa Lisińskiego , u którego można było się zaopatrzyć od kwiatów po różnorodne warzywa.

           Pod numerem 1 była kuźnia i dwóch pobliskich gospodarzy p. Kwiczała z pod numeru 4 i p. Skrzypiec z numeru 8 mieli blisko do podkuwania swych koni.  Pod numerem 13 mieścił się skup butelek i opakowań szklanych p. Krawiec. Nie można też pominąć osób znanych nie tylko na Bytkowie, a mieszkających na tej ulicy, a mianowicie Ks. Piotr Brząkalik z pod numeru 5 obecny proboszcz kościoła parafii w Szopienicach. Teodor Wieczorek z pod numeru 38 ( miejsce obecnego żłobka), piłkarz AKS Chorzów, a później trener wielu klubów piłkarskich oraz braci Romana  i Alojzego Guzy  z pod numeru 24 znanych piłkarzy w Siemianowicach wywodzących się z klubu KS Bytków . Do dzisiaj jest śmieszna sytuacja, że ulica Zgrzebnioka składa się z dwóch części rozdzielona nową zabudową  Osiedla Chemik z

  

nazwą innych ulic. Wracając do ulicy Niepodległości to ulica ta też składa się z dwóch

    części jedna do wysokości Szkoły  Podstawowej nr  1  i dalej od numeru 57 do połączenia się z nowym odcinkiem ulicy Zgrzebnioka. W miejscu szkoły i patrząc w dół, aż do wysokości osiedla Korfantego rozciągały się pola i łąki. Idąc dalej ulicą Niepodległości  z lewej strony za szkołą ,

   a poniżej obecnego Domu Kultury i bloku nr 61 znajdował się Mały Lasek Bytkowski , a zaraz za nim funkcjonowało dosyć długo boisko piłkarskie KS Bytków,

       na którym grało wiele drużyn piłkarskich. W stronę południową był i jest do dzisiaj Lasek Bytkowski  na którego terenie znajdowały się dwa stawy. Jeden  długi  i wąski na dolnym odcinku zaraz przy budynku  17 przy ulicy Korfantego oraz drugi wysoko przed obiektem TVP 3 w miejscu obecnych ogródków działkowych „Chemik”. U góry w  Lasku Bytkowskim powstała w 1786 roku  pierwsza kopalnia o nazwie „Leśna” (Waldgrube) Von Klocha czynna tylko kilka miesięcy, później kolejna jeszcze kopalnia  „Karolina”.  Taka ciekawostka:  w latach 60-tych zaplanowana została przez władze „centralne” droga wojewódzka , która miała przebiegać od obecnej ulicy Telewizyjnej na wysokości ogródków działkowych na dół w kierunku boiska, dalej w kierunku ulicy Westerplatte estakadą nad torami kolejowymi , przez  Nowy Świat, aż do połączenia się z drogą międzynarodową E-22, obecnie DK94. Dlatego w tamtych latach miasto nie mogło  po tym śladzie planować  żadnych inwestycji. To samo dotyczyło  właścicieli  ogródków i innych  nieruchomości , gdzie wszystko było zablokowane.  Z kolei za omawianym wcześniej boiskiem w kierunku Laurahutte rozciągały się pola,

 oraz ogródki działkowe ciągnące się prawie do samego nasypu kolei wąskotorowej, gdzie ogródek mieli moi dziadkowie. Część ogródków w czasie II Wojny

     Światowej została zajęta przez Niemiecki Obóz  Jeniecki . Później na tym terenie mieściła  się siedziba Służba Polsce i OHP. W górę ulicy Kapicy  wybudowano znaną Spółdzielnię Inwalidów  i Spółdzielnię Krawiecką, gdzie  obecnie funkcjonują tam różne

      

siemianowickie firmy. Wokół tego obszaru powstało piękne Osiedle Wróbla i Korfantego.

    

Opisuję to miejsce, gdyż granica Bytkowa jest gdzieś na wysokości  Galerii Siemianowice. Na najwyższym punkcie Bytkowa  od 1957 roku funkcjonowała TVP Katowice z potężną

              wieżą telewizyjną  widoczną z ościennych miast Śląska, którą rozebrano  w 1981 roku i na nowo zamontowano w Mysłowicach-Brzęczkowicach . Niektórzy mówią, że wieża została sprzedana do Czechosłowacji, a w Mysłowicach stoi  inna. Drugim rozpoznawalnym miejscem  Bytkowa był nieistniejący  już zbiornik wodny GPW-u   „Waserturn” niestety

   ordynarnie zdewastowany i w 2017 roku rozebrany. Na tej samej wysokości , ale po drugiej stronie ulicy Wróblewskiego, przy numerze  73 postawiona była  wysoka drewniana wieża obserwacyjna   triangulacyjna

 rozebrana na początku lat 60-tych w momencie przystąpienia do budowy Osiedla Chemik. Natomiast poniżej  zbiornika  wodnego  w miejscu ulicy Grunwaldzkiej  i  Osiedla   Węzłowiec  postawionych zostało około 200  domków

  

mieszkalnych drewnianych  zwanych   Fińskimi Domkami, które ciągły się, aż do granic z Chorzowem, a patrząc w dół, aż do wysokości  obecnego dyskontu LiDL  i ulicy Chorzowskiej. „ Finy” bo tak to miejsce potocznie nazywano  miało swoje ulice zaczynając od góry  zaraz za GPW w miejscu obecnej ulicy Grunwaldzkiej  była ulica Findera,  poniżej   100 m na wysokości  sklepów był wlot  w ulicę 22 Lipca,   z kioskiem  „Totolotka” na samym rogu.  Dalej poniżej  100 m na wysokości  obecnego PKO był wlot poprzedniej ulicy  Grunwaldzkiej. Następną   z wlotem od ulicy Wróblewskiego była ulica  Reymonta i dokładnie przechodziła po śladzie ulicy Jagiełły przy obecnym Lidlu. Ulica  Nowotki to krótka uliczka na samym dole w miejscu obecnego parkingu przy  markecie . Ostatnią ulicą była  w środku ulica Ogińskiego  przecinająca poprzednio wymienione ulice, po której w okresie zimowym po opadach śniegu sporo dzieci zjeżdżało na sankach i na byle czym.  Patrząc z góry to „Finy” wyglądały jak trójkątny kawałek pizzy, drogi łączyły się z jednej strony z  ulicą Wróblewskiego i z drugiej

      

      

        strony z ulicą Chorzowską.  Jedyną budowlą jaka  pozostała po „Finach „ to sklep spożywczy  przy obecnej ulicy Grunawldzkiej i Przedszkole, które kiedyś było nieco mniejsze. Za przedszkolem była duża łąka na której wybudowano osiedlowe boisko . Domki Fińskie na Bytkowie, jak i w innych  miastach na terenie Polski  powstały  pod koniec lat 40-tych  XX wieku i jak mi przekazał kolega Mirosław Domin wychowany właśnie na Finach jego babcia wprowadziła się  do budynku w 1948 roku. Wyburzone  zostały wszystkie pod koniec lat 70-tych XX wieku, oprócz jednego, a mianowicie przy ulicy Reymonta 13 w którym mieszkał kolega Mirek Domin z rodzicami .Rodzina Państwa Domin jako ostatnia opuszczała Fiński domek w 1981 roku, gdzie już trwała budowa osiedla Węzłowiec, a koparki wręcz okopywały budynek. Odmawiała przez długi czas wyprowadzenia się, bo nie chciała się przeprowadzić do innego miasta, czy innej dzielnicy, tylko  na Bytków. Tak też się stało i zamieszkali na ukochanym Bytkowie otrzymując kluczyki do nowego mieszkania. Część domków typu Fińskiego wybudowano  też u nas wzdłuż ulicy Westerplatte. Domki przywożono z Finlandii za sprzedaż węgla i koksu. Pomysłodawcą transakcji wiązanej z Finlandią był Jan Mitręga, minister górnictwa i energetyki  notabene mieszkaniec  Michałkowic. Poniżej tego osiedla był szeroki pas pól do

         wysokości obecnej ulicy Królowej Jadwigi i Chorzowskiej przy której funkcjonowała Szkoła Podstawowa nr 14, obecnie Sąd  Rejonowy. Zabudowa prywatna na ulicy Chorzowskiej w zasadzie nic się nie zmieniła, a na jej przedłużeniu   na wysokości  obecnych garaży  znajdowały się dwa segmenty ogródków działkowych , rów odwadniający i pola wokół  nich. Poniżej  tego miejsca był i do dzisiaj

 szczęśliwie istnieje prześliczny staw Brysiowy,  jedyny który się ostał na Bytkowie. Niedaleko tego miejsca właściwie był też jeszcze jeden staw nazywany Glodkowy na końcu ulicy Watoły, a mianowicie za Krzyżem „ Panienka” . Niedaleko tego stawu prawdopodobnie znajdował się wspólny  grób osób zmarłych po strasznej epidemii  cholery, jaka dosięgła obszar naszego miasta i okolic. Sama ulica Watoły, poprzednio ulica

     Bytomska też się prawie nie zmieniła, oprócz nowej zabudowy i najważniejszego miejsca dla wiernych tej dzielnicy, a mianowicie

     wybudowania na polach przed stawem Brysiowym  kościoła  Świętego  Ducha, którego budowę rozpoczęto w roku 1977. Nie wspomniałem jeszcze o ulicy Wróblewskiego, na której na odcinku od ulicy

    Chorzowskiej stara zabudowa prawie cała pozostała . Nie ma budynku, w którym mieszkał Wójt Gminy Bytków  na rogu ulic Reymonta-Wróblewskiego . Nie ma kultowych plantów z ławeczkami, które ciągły się wzdłuż ulicy Wróblewskiego od GPW, aż do obecnej ulicy Jagiełły, a za nimi nie ma Fińskich Domków . Za to jest Osiedle Węzłowiec i nie tylko, a z drugiej strony zamiast ogródków, pól,  zabudowy w starej ulicy Zgrzebnioka  rozciąga się  Osiedle Chemik z ciekawym rynkiem. Rozbudowa Bytkowa jaka miała miejsce w latach 60-70 i 80-tych ubiegłego wieku spowodowała, że dzielnica ta jest obecnie najbardziej rozbudowaną  z największa ilością mieszkańców. Bytków według planów z  lat minionych miał się stać nowym centrum miasta. Tak, takie były w tamtych czasach plany włodarzy miasta i sam jako młody człowiek oglądając wystawiane makiety miasta, a zwłaszcza Bytkowa  w witrynach Domu

 Handlowego „Tęcza”  można było zobaczyć zmiany jakie miały się szykować niebawem w grodzie Siemiona. Ja i koledzy mieszkający w  centrum  oczywiście nie zgadzaliśmy się z tym, bo jak tak mogłoby być, aby  centrum było w Bytkowie. Widzieliśmy jednak wszyscy jak szybko powstawały poszczególne osiedla i po jakimś czasie każdy chciał zamieszkać na nowym osiedlu  w nowych blokach, a nie tylko przyjezdni. Mankamentem Bytkowa zawsze był ruch drogowy , a szczególnie ruch kołowy północ-południe z przejazdem kolejowym  zamykanym za często, co sprawiało i  sprawia mieszkańcom wiele problemów. Mając jednak wyremontowane nawierzchnie dróg na tym odcinku odgłosy ciężkiego ruchu kołowego są mniej odczuwalne i  uciążliwe,  ale ruch dalej pozostał. Moja  podróż po Bytkowie jest dla mnie wspaniałym  ciekawym doświadczeniem, a dla wielu osób, które się tam urodziły i wychowały zapewne sentymentalną podróżą  i jak zakręci się niektórym łezka w oku to nie będę zdziwiony. Pozdrawiam. Marian Jadwiszczok.

Marzec  2021 rok.