– felietony z 2021 roku

Słupy  graniczne – zapomniane miejsca
Z  kolekcji Mariana  Jadwiszczoka.

                                       ” Słupy  graniczne  – zapomniane miejsca „

Tak się złożyło, że  nasze miasto było kiedyś  punktem granicznym  Prus i  Cesarstwa  Ruskiego  oraz  w krótkim okresie   znajdowało się blisko przejścia granicznego Polsko- Niemieckiego. Tak było, taka jest historia  i o niej też nie można zapomnieć. Takie były koleje życia, takie czasy  i warto o nich czasami  wspomnieć, bo wypada. Granica jaka kiedyś przebiegała wzdłuż rzek  Czarna Przemsza  i  Brynica miała wiele punktów granicznych, posterunków celnych na całym  jej odcinku.  Jednym z nich był punkt graniczny na granicy naszego miasta z Czeladzią. Mieścił się tam Zoltamt Pruski                    i Posterunek Celny  Ruski. Jadąc od Bańgowa to budynek Zoltamtu  znajdował się z prawej

       strony obecnej drogi  DK 94 w najwyższym jego punkcie około 200m od obecnej granicy miasta. Po tej samej stronie w jego najniższym punkcie  naprzeciw obecnego stawu już po stronie miasta

      

Czeladź stał budynek posterunku celnego Ruskiego.  Pozostałością po  Zoltamcie jest jeden  słup  graniczny granitowy znajdujący  się do dzisiaj parę metrów od krawędzi jezdni, w poboczu zarośniętym krzewami , który mi go pokazał niedawno znajomy Piotr Skolik .

      

 Słup  jest mocno osadzony w ziemi  i wystaje na około 70 centymetrów, ma wybity numer 195 i na samym szczycie otwór  do którego wkładana była flaga lub inny znak  graniczny.  Budynek wyburzony został zapewne po

      modernizacji drogi pod  koniec lat 60-tych XX wieku, gdzie droga ta stała się na długie lata drogą  międzynarodową i  krajową. Ruski posterunek celny  rozebrany został pod koniec lat 50-tych XX wieku i to nawet  przez  pracowników kopalni Siemianowice. Jak wspominał mi pracujący przy rozbiórce kolega Stefan Maruszczyk,  w trakcie tej rozbiórki jeden z pracowników znalazł  w skrytce,  w ścianie,  worek z ruskimi pieniędzmi świadczący  zapewne o pokusach niektórych celników. Te dwa punkty celne jak na tamte czasy miały sporo pracy, bo  przemieszczały się tam pojazdy kołowe z zachodu i wschodu oraz sporo pieszych . Z samych Siemianowic -Laurahutte   wielu  mieszkańców przemieszczało się na granice  ulicą St. Szosa, która była  kiedyś główną  drogą łączącą Laurahutte–Siemianowice z Czeladzią. Mały  czasowy posterunek graniczny  z charakterystyczną budką  mieścił się

      na  końcu St. Szosy za  byłymi torami kolei piaskowej jaka  tam kiedyś przebiegała. Przed tym punktem  w Lasku Pszczelnika  zaraz przy drodze  na małym wzniesieniu  ustawiony był  duży przydrożny Krzyż  żegnający i witający  mieszkańców.  Zanim wybudowano kolej piaskową,  tą drogą przejeżdżało sporo furmanek  w jedną i drugą stronę,  a  w momencie  ułożenia torów  ruch zmalał gdyż utrudniał przejazd  wozów i furmanek. Dzisiaj  kończy się tam nasza ścieżka rowerowa, a zaczyna się teren Czeladzi. W zasadzie było niedaleko jeszcze jedno przejście graniczne,  ale niestety było to przejście „ zielone”,  a mieściło się na początku Lasku Pszczelnika od strony ulicy Cmentarnej. Przemyt odbywał się tam na okrągło.  I mała ciekawostka  jaką usłyszałem już  od paru osób, a mianowicie, że na tym strzeżonym posterunku nie zawsze  byli żołnierze albo nie przeprowadzali  szczegółowej kontroli. Osoby przechodzące z naszej strony wiedząc o tym często chcieli coś przemycić  i gdy przed samym posterunkiem stwierdzili, że będą mieli problemy to w pośpiechu w pobliskim  lasku Pszczelnika starali się zakopać przemycane rzeczy, aby ich nie aresztowano  lub  przy większym szczęściu  w przyszłości je odkopać i odzyskać.      Z tym było różnie i podobno niektóre rzeczy pozostały tam na długie lata zakopane w ziemi. Pojawili się w różnych okresach czasu zbieracze tych „ skarbów”  i to nawet obecnie, ale już  z odpowiednimi urządzeniami  do  wykrywania metali. Czy coś tam znaleziono to osobiście nie wiem. Pewne jest, że znaleziono  słup granitowy graniczny z tego posterunku granicznego i jest zdeponowany w Muzeum Miejskim w Siemianowicach Śląskich.

Tak jak od strony Laurahutte była „zielona granica” tak na Przełajce  na odcinku rzeki

   Brynica niektórzy mieszkańcy przechodzili przez granicę w jedną i drugą stronę. Nawet przemycano świnie, krowy i wiele różnych towarów. Były osoby, które tylko tym się zajmowały, mając swój asortyment przemytu, handlując od Czeladzi  po Wojkowice i Piekary.  Most na końcu Przełajki  prowadzący do Wojkowic wybudowany został już po Plebiscycie w 1923 roku. Był nieco węższy od obecnego o konstrukcji stalowej przez który przejeżdżała kolej wąskotorowa z kopalni Jowisz, a piesi mogli przechodzić tylko poniżej specjalną kładką. Nawiązując do wcześniejszych opisywanych posterunków to przy tym moście od strony Wojkowic też był posterunek, już kilkanaście lat później i tylko w okresie II Wojny Światowej.

Przejście  graniczne z urzędem celnym  przy obecnej DK 94 oraz  posterunek  graniczny  w ulicy St. Szosa funkcjonował do czasów  Plebiscytu,  gdzie jak wiemy  granica ta została zniesiona. Jednak kilka kilometrów od Michałkowic na granicy obecnych Brzezin i Bytomia  powstała następna granica: Polsko – Niemiecka  z posterunkiem celnym, który zachował się do dzisiaj. Budynek  będący obecnie mieszkalnym mieści się przy ulicy Harcerskiej 2 w Piekarach Śląskich-Brzezinach.

Dlatego też  mając tak cenny zachowany jeszcze w ziemi  słup  graniczny granitowy  przy DK94 należałoby  się zastanowić na wyeksponowaniu tego miejsca  z  wykonaniem odpowiedniego dojścia , czy wykonaniu ścieżki rowerowej  i  ustawieniem tablicy informacyjnej  o tym historycznym miejscu. To samo dotyczyłoby posterunku w okolicy Lasku Pszczelnika,  gdzie można byłoby wkopać  wcześniej odnaleziony słup i też go tam wyeksponować.  Miejsca te byłyby kolejnymi punktami  do zwiedzania na siemianowickiej trasie  rowerowej  i  pieszej przypominającej  o naszej historii.

Można  zauważyć też, że w innych miastach Śląska, gdzie znajdowały się podobne słupy graniczne zrobiono z tych punktów  ciekawe miejsca  historyczne chętnie odwiedzane

      

przez wielu  mieszkańców.  Mam nadzieję, że w naszym mieście w przyszłości coś takiego powstanie  i wzbogacimy się o kolejny element historyczny co nieco zapomniany.

Pozdrawiam. Marian Jadwiszczok. 12.02.2021 rok.